Preview only show first 10 pages with watermark. For full document please download

Anastazja 6 - Księga Rodu

Szósty tom o Anastazji.

   EMBED


Share

Transcript

   ANASTAZJA ksi´ga 6 DZWONIÑCE CEDRY ROSJI KSI¢GA RODU SPIS TREÂCI KTO WYCHOWUJE NASZE DZIECI ...................................3Rozmowa z synem.........................................................14I Przekr´cona prawda historii ........................................17Pokocha∏eÊ mam´, lecz mi∏oÊci nie dozna∏eÊ ................19Ksi´ga praêróde∏ .............................................................20Jeden plus jeden b´dzie trzy...........................................21Uczyni´ szcz´Êliwà dziewczynk´-wszechÊwiat ...............22Jak pokonaç barier´? .....................................................24Uratuj´ mojà mam´ ........................................................26ZAPROSZENIE DO PRZYSZ¸OÂCI......................................29UÂPIONA CYW∏LIZACJA ................................................... .32HISTORIA LUDZKOÂCI OPOWIEDZIANA PRZEZ ANASTAZJ¢ .....36Wiedyzm...............................................................................36Zwiàzek dwojga - zaÊlubiny.................................................37Wychowanie dzieci w epoce Wiedyzmu ..........................43Rytua∏y ................................................................................47Od˝ywianie cia∏a..................................................................48˚ycie bez rozbojów i kradzie˝y ...........................................50OBRAZOWOÂå I BADANIE ......................................................51TAJNA WOJNA Z RUSIÑ EPOKI WIEDYZMU ..............................56W której ze Êwiàtyƒ ma byç Bóg (pierwsza pi´Êƒ Anastazji) ....57 Najpi´kniejsze miejsce w raju (druga pieʃ Anastazji) .............59Najbogatszy pan m∏ody (trzecia pieʃ Anastazji) ...............60Kap∏an zmieni∏ taktyk´.........................................................62OKULTYZM.................................................................................65Kap∏an zwierzchnik, który i dziÊ rzàdzi Êwiatem ..................66NALE˚Y SI¢ ZASTANOWIå .......................................................67Kto uratowa∏ Ameryk´? .........................................................70Kto jest za, a kto przeciw? .....................................................74Oni równie˝ ∏gali o naszych prarodzicach ..............................75Dobra wieÊç ............................................................................77KSI¢GA RODU ..............................................................................79Moja dobra i uwa˝na babcia ...................................................83˚yç we wspania∏ej rzeczywistoÊci............................................85  2   Ksi´ga VI KTO WYCHOWUJE NASZE DZIECI Na drzwiach prywatnego gabinetu wisia∏a du˝a tablica informujàca, ˝e przyjmuje profesor medycyny, spe-cjalista psychologii dzieci´cej. By∏o to w∏aÊnie nazwisko lekarza, którego rekomendowano jako jednà znaj-wi´kszych znakomitoÊci wdziedzinie stosunków mi´dzy dzieçmi arodzicami. Zapisa∏em si´ na wizyt´ jakoostatni pacjent, ˝eby nie ograniczaç siebie ijego wczasie. PomyÊlalem, ˝e jeÊli rozmowa oka˝e si´ dla mniekorzystna, to zaproponuj´ dodatkowà op∏at´ ipoprosz´ oprzed∏u˝enie tego spotkania. Za biurkiem wgabinecie siedzia∏ smutny m´˝czyzna wwieku emerytalnym. Zwyrazem zm´czenia na twa-rzy sk∏ada∏ do teczki kartki zzapiskami. Zaproponowawszy mi, abym usiad∏, doktor po∏o˝y∏ przed sobà czystàkartk´ ipowiedzia∏: – S∏ucham pana. Jakie ma pan problemy? Zaczà∏em przedstawiaç, najkrócej jak potrafi∏em, sedno mojego problemu, pomijajàc d∏ugà histori´ zda-rzeƒ, które mia∏y miejsce po spotkaniu zAnastazjà wtajdze. – Panie doktorze, pragn´ odbudowaç kontakt zmoim synem, który nied∏ugo skoƒczy pi´ç lat. – Uwa˝a pan, ˝e straci∏ kontakt zsynem? – zapyta∏ ze znu˝eniem ioboj´tnie psycho∏og. – Rzeczywistego kontaktu w∏aÊciwie nie by∏o. Sta∏o si´ tak, ˝e po urodzeniu syna prawie si´ znim nie spo-tyka∏em. Widzia∏em go, gdy by∏ niemowl´ciem, apotem... Ani razu znim nie rozmawia∏em. On odkrywa∏ ˝yciebez mojego udzia∏u. Mieszkamy osobno. Teraz jednak czeka mnie spotkanie zmoim pi´cioletnim synem, noirozmowa znim. Mo˝e istniejà jakieÊ chwyty, które pomogà mi odnaleêç drog´ do serca dziecka? Przecie˝zdarzajà si´ przypadki, kiedy m´˝czyzna ˝eni si´ zkobietà, która ma ju˝ dziecko ijakoÊ powstaje wi´ê mi´dzynim adzieckiem, staje si´ dla dziecka ojcem iprzyjacie∏em. – Pewnie, ˝e sà takie chwyty, ale nie zawsze jednakowo efektywne. Wzajemne relacje dzieci idoros∏ychuzale˝nione sà wwielu przypadkach od ich charakterów, od ich indywidua∏noÊci. – Rozumiem. Chcia∏bym jednak poznaç konkretne chwyty. – Konkretne... No có˝... Kiedy pan ju˝ pojawi si´ wtej rodzinie, anale˝y pami´taç, ˝e samotna matkazdzieckiem to ju˝ rodzina, musi pan postaraç si´ jak najmniej zak∏ócaç jej ustalony tryb ˝ycia. Przez pewienczas b´dzie pan dla w∏asnego syna obcym cz∏owiekiem inale˝y si´ ztym pogodziç. Najpierw powinien panwszystkiemu uwa˝nie si´ przyjrzeç oraz pozwoliç przyglàdaç si´ sobie. Nale˝y postaraç si´ po∏àczyç swojepojawienie si´ ze spe∏nieniem, wczeÊniej nierealnych, pragnieƒ imarzeƒ dziecka. Musi si´ pan dowiedzieç od jego matki, ojakiej zabawce ch∏opiec marzy∏, aona nie mia∏a mo˝liwoÊci jej kupiç. Nie nale˝y kupowaç tej za-bawki samemu. By∏oby dobrze, gdyby pewnego dnia rozpoczà∏ pan rozmow´ zsynem ow∏asnym dzieciƒ-stwie iwtedy wspomnia∏, ˝e te˝ marzy∏ ow∏aÊnie takiej zabawce. JeÊli ch∏opiec podtrzyma rozmow´ ipowie,˝e tak˝e ma takie marzenie, to prosz´ wtedy zaproponowaç wspólnà wypraw´ do sklepu ikupno zabawki. Tunajwa˝niejsza jest sama rozmowa iwspólny wyjazd po zakupy. Ale prosz´ pami´taç, ch∏opczyk sam zw∏a-snej woli musi powiedzieç panu oswoim marzeniu ipozwoliç uczestniczyç wjego realizacji. – Przyklad zzabawkami raczej nie jest odpowiedni. Syn nie zna zabawek sprzedawanych wsklepach. – Dziwne... Rozumiem, ˝e ten przyk∏ad nie jest dobry. Wtakim razie prosz´ nie kr´ciç imówiç prawd´. Je-Êli chce pan uzyskaç porad´, to prosz´ opowiedzieç szczególowo orelacjach zkobietà, która urodzila panusyna. Kim jest? Gdzie pracuje? Gdzie mieszka? Jaki jest poziom ˝ycia jej rodziny? Co, pana zdaniem, sprawi-∏o, ˝e nie jesteÊcie razem? Zdawa∏em sobie spraw´, ˝e chcàc us∏yszeç konkretnà porad´, musz´ opowiedzieç psychologowi omoimstosunku do Anastazji. Sam jeszcze nie do koƒca si´ wtym rozezna∏em, wi´c nie wyobra˝a∏em sobie, jakowszystkim mu opowiedzieç. Wkoƒcu zdecydowa∏em, ˝e nie wymieni´ imienia Anastazji, izaczà∏em opowia-daç wten sposób: – Ona mieszka wg∏uszy, na Syberii. Pozna∏em jà przypadkiem, kiedy by∏em tam zekspedycjà handlowà.Od poczàtku pierestrojki zajmowa∏em si´ tam biznesem. Statkami rzekà Ob wozi∏em ró˝ne towary wg∏àb Sy-berii, azpowrotem zabiera∏em ryby, futra oraz produkty zbierane wtajdze. – Rozumiem. Pan jak Paratow: hula∏ kupiec na rzece, awszyscyzazdroÊcili . – Nie hula∏em. Pracowa∏em. Zprzedsi´biorcami zawsze tyle problemów... – Pewnie, ˝e du˝o. Jednak izabawiç si´ biznesmeni zawsze zdà˝à. – Ztà kobietà to nie by∏a zabawa. Jaztà kobietà zapragnà∏em mieç syna. Pragnà∏em mieç syna ju˝ zresztà wczeÊniej, ale jakoÊ zapomnia∏emoswoim pragnieniu. P∏yn´∏y lata... Jednak gdy jà zobaczy∏em. By∏a taka zdrowa, m∏oda ipi´kna... 3   DziÊ prawie wszystkie kobiety jakieÊ takie chucherka, aona zdrowa ikwitnàca... Otó˝ pomyÊla∏em, ˝edziecko te˝ b´dzie zdrowe iurocze. Iona urodzi∏a mi syna. Potem jeêdzi∏em do nich, gdy synek by∏ malutki,nie chodzi∏ inie mówi∏. Trzyma∏em go na r´kach. Ale póêniej ju˝ go nie widywa∏em. – Dlaczego nie kontaktowa∏ si´ pan zsynem? Jak mia∏em podczas krótkiej wizyty wyt∏umaczyç profesorowi to wszystko, oczym pisa∏em wkilku tomach?No, jak mia∏em powiedzieç mu, ˝e Anastazja nie zgodzi∏a si´ przeprowadziç zsynem do miasta iopuÊciçswojej polanki? Ja przecie˝ nie mog∏em si´ tam przenieÊç, nie jestem przystosowany do ˝ycia wtajdze. JakwyjaÊniç, ˝e to w∏aÊnie ona stworzy∏a takà sytuacj´, i˝ nie mog∏em nie tylko dawaç ch∏opcu ˝adnych zabawek,ale tak˝e wjakikolwiek sposób kontaktowaç si´ znim? Ka˝dego lata jeêdzi∏em do syberyjskiej tajgi, przycho-dzi∏em na t´ polank´, gdzie mieszka∏a Anastazja zmoim synem, jednak ani razu nie uda∏o mi si´ znim zoba-czyç. Za ka˝dym razem przebywa∏ gdzieÊ udziadka ipradziadka, którzy mieszkali “po sàsiedzku”, wg∏´bibezkresnej syberyjskiej tàjgi. Zaprowadziç mnie tam Anastazja nigdy nie chcia∏a. Ima∏o tego, za ka˝dym ra-zem uparcie powtarza∏a, ˝e ja najpierw musz´ si´ przygotowaç do rozmowy zsynem. Wrozmowach zwieloma moimi znajomymi, próbujàc dotknàç tematu wychowywania dzieci, zadawa∏emzawsze to samo pytanie. Niezmiennie wywo∏ywa∏o ono zdziwienie iniezrozumienie, aprzecie˝ by∏o proste: – Czy ty kiedykolwiek rozmawia∏eÊ na serio ze swoim dzieckiem? Zawsze mia∏em t´ samà odpowiedê, “te-maty rozmów” wszyscy mieli takie same: “Chodê jeÊç. Czas do ∏ó˝ka. Nie wyg∏upiaj si´. Pozbieraj zabawki.Odrobi∏eÊ lekcje?”. Dziecko dorasta, idzie do szko∏y, ana rozmow´ osensie ˝ycia, oprzeznaczeniu cz∏owieka lub otym, jakàdrogà ˝yciowà pójÊç, wielu rodzicom albo brakuje czasu, albo uwa˝ajà takie rozmowy za zb´dne. Mo˝e my-Êlà, ˝e jeszcze nie czas, ˝e jeszcze zdà˝à. Jednak cz´sto ju˝ nie zdà˝à. Dziecko wyrasta... AjeÊli my nawet nie próbujemy rozmawiaç powa˝nie zw∏asnymi dzieçmi, to kto wtakim razie je wychowu- je? Dlaczego Anastazja ca∏ymi latami nie pozwala∏a mi widywaç rodzonego syna? Nie wiem, mo˝e czegoÊ si´ba∏a, amo˝e próbowa∏a czemuÊ zapobiec. Wreszcie nadszed∏ dzieƒ, kiedy nagle zapyta∏a, czy czuj´ si´ gotów do spotkania zsynem irozmowy znim.Powiedzia∏em, ˝e pragn´ spotkania, jednak s∏owo “gotów” nie przesz∏o mi przez gard∏o. Przez te lata czyta∏em wszystko, co uda∏o mi si´ znaleêç na temat relacji rodziców zdzieçmi. Pisa∏emksià˝ki, wypowiada∏em si´ na konferencjach wró˝nych krajach, ale prawie nie pisa∏em ani nie mówi∏em onaj-wa˝niejszym, otym, co zaprzàta∏o moje myÊli przez te wszystkie lata – owychowaniu dzieci ioich relacjachza starszym pokoleniem. Zastanawia∏em si´ nad wieloma radami dotyczàcymi wychowania dzieci zawartymi wliteraturze, jednaknajcz´Êciej wspomina∏em zdanie Anastazji: “WYCHOWYWANIE DZIECI JEST WYCHOWYWANIEM SIE-BIE”. D∏ugo nie rozumia∏em g∏´bokiego sensu tych s∏ów, ale wkoƒcu wysnu∏em bardzo pewny wniosek: Na-sze dzieci wychowuje si´ nie prawieniem mora∏ów, nie wprzedszkolach, szko∏ach czy na uniwersytetach.Nasze dzieci w   ychowuje si´ poprzez obra   z ˝ycia, naszego ˝ycia i˝   ycia ca∏ej spo∏ecznoÊci. Bez wzgl´du nato, cokolwiek mówiliby ro   dzice, nauczyciele wszkole lub innej placówce edukacyjnej, jakiekolwiek màdre sys-temy wychowawcze stosowaliby, dzieci b´dà o   dwzorow   y   waç ˝ycie wi´kszoÊci ludzi zich otoczenia.Wrezultacie jest tak, ˝e wychowanie dzieci ca∏kowicie zale˝y od naszego rozumienia Êwiata, od tego, jaksami ˝yjemy, jak ˝yjà nasi rodzice ica∏e spo∏eczeƒstwo. Wchorym inieszcz´Êliwym spo∏eczeƒstwie b´dà si´rodziç tylko chore inieszcz´Êliwe dzieci. – JeÊli pan nie przedstawi szczegó∏owo swoich relacji zmatkà ch∏opca, trudno b´dzie mi przedstawiç panuw∏aÊciwà porad´ – przerwa∏ przed∏u˝ajàcà si´ pauz´ profesor. – D∏uga historia. Ale mówiàc wskrócie, to ˝ycie tak si´ potoczy∏o, ˝e przez par´ lat nie widywa∏em syna,ityle. – Dobrze, prosz´ powiedzieç, czy pomaga∏ pan materialnie matce dziecka? Przecie˝ dla biznesmena po-moc materialna jest najprostszà oznakà troski orodzin´. – Nie, nie pomaga∏em. Ona uwa˝a, ˝e jest wystarczajàco zabezpieczona, ma wszystko. – Jest bardzo bogata? Tak? – Po prostu wszystko ma. Profesor Aleksander Siergiejewicz raêno wsta∏ zza biurka iszybko zaczà∏ mówiç. – Ona mieszka wsyberyjskiej tajdze. Prowadzi pustelnicze ˝ycie. Ma na imi´ Anastazja, wasz syn to Wo∏o-dia, apan – W∏adimir Niko∏alewicz. Rozpozna∏em pana. Czyta∏em pana ksià˝ki, ito nie raz. – Tak?! 4