Preview only show first 10 pages with watermark. For full document please download

Prezydent ּפרעזידענט - Gmina Wyznaniowa żydowska W Warszawie

   EMBED


Share

Transcript

Nr 7 (52) | grudzień 2008 – styczeń 2009 | kislew – tewet 5769 ‫ | כּיסלו – טב ֿת תשס״ט‬2009 ‫ – יא ַנוא ַר‬2008 ‫) | דעצעמבער‬52( 7 ‫נ״ר‬ Prezydent Lech Kaczyński w synagodze Nożyków ‫ּפרעזידענט‬ ‫לעך קאַטשינסקי‬ ‫אין דער נאָזשיק־שול‬ Lech Kaczyński uczestniczył 21 grudnia w zapaleniu pierwszej świeczki chanukowej. Urzędujący polski prezydent był w synagodze po raz pierwszy od II wojny światowej. Podczas ceremonii, zorganizowanej przez warszawską Gminę Wyznaniową Żydowską, odmówiono uroczyste modlitwy za pomyślność państwa polskiego oraz z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Prezydent, dziękując za modlitwę za Polskę, powiedział, że wizytę w synagodze traktuje jako „ostatni akcent obchodów 90-lecia niepodległości naszego kraju”. Przewodniczący Gminy Piotr Kadlčik podkreślił, że Chanuka łączy się bardzo ściśle ze świętem niepodległości, bo „to nie tylko czas pączków i bączków, lecz również święto upamiętniające tych, którzy byli gotowi poświęcić swoje życie dla zachowania swojej tożsamości, swojej wiary”. Prezydent podkreślił, że ok. 10 % obywateli międzywojennej Polski było narodowości żydowskiej. Przypomniał, 2 ■ biuletyn że Żydzi stanowili ok. 12-13 % oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, z których bardzo wielu zginęło w Katyniu. „Okres międzywojenny nie był łatwy we współżyciu obu narodów. Ale też trzeba pamiętać, że właśnie w tym okresie, na początku lat 30., zniesiono ostatnie przepisy, które ograniczały osoby narodowości żydowskiej w jakichkolwiek prawach jako obywateli Rzeczpospolitej” – powiedział prezydent. Mówił też, że w parlamencie II RP było wielu posłów narodowości żydowskiej. Wspomniał wieloletniego premiera państwa Izrael, twórcę pokoju z Egiptem, urodzonego w Polsce Menachema Begina. „Pamiętajmy, że był on żołnierzem Korpusu Andersa. Już w młodości związał się z ruchem syjonistycznym, któremu był wierny, a mimo to nie chciał opuścić szeregów polskiej armii, dopóki nie został z niej zwolniony. Wykazał do końca lojalność wobec państwa, w którym się wychował, w którym działał, którego językiem – językiem narodu polskiego – się posługiwał” – mówił prezydent. Prezydent dodał, że obecnie trwa odbudowa życia religijnego i świeckiego społeczności żydowskiej w naszym kraju. „Należy się z tego bardzo cieszyć. Jak mnie czasami zagranicą pytają, skąd tylu wybitnych ludzi w Polsce, także i polityków, żydowskiego pochodzenia, odpowiadam prosto: taki kraj. I niech tak już pozostanie. Tego wam, ale i naszej wspólnej ojczyźnie Rzeczpospolitej szczerze życzę” – powiedział Lech Kaczyński. „Myślę, że nic złego się nie wydarzy, że powoli będziemy przywracać tę kulturę, która kształtowała naszą rzeczywistość co najmniej od okresu Mieszka Starego, aż po tragiczne wydarzenia Holocaustu” – dodał prezydent, który dwa lata temu zainicjował tradycję zapalania świeczek chanukowych w pałacu prezydenckim. Po uroczystości goście udali się na babiniec, gdzie w czasie tradycyjnego poczęstunku członkowie społeczności żydowskiej mogli porozmawiać z prezydencką parą. Anna Ciałowicz nr (52) Fot. Piotr Sadurski Lech Kaczyński w synagodze Nożyków Prezydent ◗ AKTUALNOŚCI jak przed laty remont na Chanukę Kanarkowa Fot. Piotr Sadurski Warszawska synagoga Nożyków już prawie w całości odnowiona. Jedynej działającej w Warszawie bóżnicy przywrócono historyczny kolor elewacji, dzięki któremu przed wojną nazywano ją „kanarkową”. Był to pierwszy od ćwierć wieku gruntowny remont zabytkowego budynku przy ul. Twardej. Prace rozpoczęły się w sierpniu, trwały cztery miesiące i kosztowały około 1,2 mln zł, z czego 750 tys. zł wyłożył stołeczny konserwator zabytków (resztę Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie). Remont objął całą synagogę - z zewnątrz i w środku. Odnowiono wszystkie jej elewacje, wymieniając przy tym 80 procent rozsypujących się zdobień. Do pomalowania została jeszcze absyda w dobudowanej przed wojną części dla chóru. Będzie granatowa ze złotymi gwiazdkami. Gdy sześć lat temu odnawiano sam front bóżnicy, konserwatorzy nadali mu żółty kolor. Zaskoczonym tą zmianą miłośnikom zabytków Piotr Rytka-Zand- grudzień 2008 – styczeń 2009 berg wyjaśnił, że tak właśnie przed wojną wyglądała „kanarkowa” synagoga. Wykonano też nowe rynny i obróbki blacharskie, a przy fundamencie - wzmacniającą metalową obręcz i opaskę z białego kamienia. Z kolei we wnętrzu synagogi odmalowano ściany naw, wyremontowano schody prowadzące na babiniec oraz poddano konserwacji po- sadzkę z piaskowca. Odnowioną bóżnicę odsłonięto uroczyście 23 grudnia podczas ceremonii zapalania lampki chanukowej, w której uczestniczył m.in. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Renowację synagogi zaprojektowali: Joanna Kwiecińska, Małgorzata Pastewka i Sławomir Stankiewicz. Remont wykonały firmy Renova i Zemart Prime. Przygotowania do Purim W tym roku Purim wypada w poniedziałek 9 marca. Przygotowania do święta trwają. Zapraszamy wszystkich chętnych do współpracy przy przygotowaniu balu purimowego, purim-szpil i wieczoru w synagodze. Chętnych prosimy o zgłaszanie się na adres: [email protected]. ‫ ■ ביולעטין‬3 ◗ AKTUALNOŚCI Solidarni z Izraeieclpeopm arcia „Stop żywym tarczom” – głosiły transparenty demonstrantów, którzy w sobotę 10 stycznia stawili się na Planu Zamkowym. Z flagami Izraela, świeczkami i transparentami „Solidarni z Izraelem” uczestnicy demonstracji skandowali antywojenne hasła. Według organizatorów, czyli Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, Chrześcijańskiego Kościoła Reformacyjnego, Fundacji Nadzieja dla Przyszłości, Kościoła Zielonoświątkowego – zboru stołecznego, Stowarzyszenia Kultury Żydowskiej Beit Warszawa, Stowarzyszenia Midrasz, Stowarzyszenia B’nai B’rith Polska, Fundacji im. Profesora Mojżesza Schorra – stawiło się 300 osób, zdaniem „Gazety Wyborczej” – 100 osób. Ta wojna, która tam w tej chwili trwa, nie jest wojną z ludnością cywilną. Ta wojna była, jest i – jeśli będzie – będzie wojną z międzynarodowym terrorem, z organizacją terrorystyczną Hamas – mówił w trakcie manifestacji 4 ■ biuletyn Janusz Szarzec, pastor Chrześcijańskiego Kościoła Reformacyjnego. – Ta wojna nie została wywołana przez państwo Izrael. Została wywołana celowo przez przedstawicieli terrorystycznej organizacji Hamas – podkreślił. Jesteśmy tu po to, by pamiętać, że po jednej i po drugiej stronie tego konfliktu są ludzie. Po stronie palestyńskiej są to żywe tarcze używane przez – moim zdaniem – opryszków z Hamasu jako osłona przed atakami. Z drugiej strony są Izraelczycy, którzy mają 15 sekund na to, by ukryć się przed rakietami. Oba narody przeżywają tragedię – powiedział przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej Piotr Kadlčik. Praktycznie od trzech lat słyszę o bombardowaniach miast izraelskich. To, że Izrael zaczął teraz tę wojnę, jest odpowiedzią na te naloty. W Strefie Gazy są oczywiście niewinne ofiary, cywile, którzy bardzo cierpią. Ale za tym wszystkim stoi organizacja terrorystyczna Hamas – powiedziała PAP uczestniczka demonstracji, która – jak powiedziała – modli się za pokój w Izraelu. Popieramy słuszne prawo Izraela do obrony – powiedziała Grażyna Pawlak, dyrektorka Fundacji im. Schorra. Uważa ona, że – cytując Goldę Meir – pokój będzie możliwy, kiedy Arabowie będą swoje dzieci kochać bardziej, niż Żydów nienawidzić. Uczestnicy demonstracji mówili o krótkiej pamięci Europejczyków. „Kiedy mój dziadek w 1935 roku wyjeżdżał z Polski, napisy na murach głosiły: ‘Żydzi do Palestyny!’ Teraz w Europie modne jest hasło: ‘Żydzi won z Palestyny!’”. Rabin Michael Schudrich odmówił psalm 130, rabin Burt Schuman z Beit Warszawa modlitwę za Państwo Izrael. Żydzi i chrześcijanie modlili się także wspólnie za ofiary wojny, za Izrael i za pokój. Na koniec demonstranci odśpiewali „HaTikwę”. jewish.org.pl nr (52) Fot. Tomasz Wasiak Fot. Maria Markiewicz w Jorcajt w Lelowie 195 rocznica śmierci cadyka Fot. Leszek Pilichowski Do Lelowa – niewielkiej miejscowości na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej – chasydzi z całego świata zjeżdżali się już od piątku, by uczestniczyć w jorcajcie Dawida Biedermana. 1 lutego 2009 r. przypada 195. rocznica śmierci cadyka. Grób cadyka odwiedziło ok. 300 osób, wśród nich także Arie Deri, były lider religijnej partii Szas. Cadyk Dawid Biederman z Lelowa był mędrcem i lekarzem, zwolennikiem pokojowego współżycia różnych wyznań i narodów. Chasydzi wierzą, że miał dar uzdrawiania i prorokowania. Według podań był chromy, ale podczas tańca odzyskiwał pełnię władzy w nodze i mógł uzdrawiać także innych chorych. A Napoleonowi ciągnącemu na Rosję, gdy cesarz zwrócił się do niego o radę, przepowiedział klęskę. Rodzina pochodzącego z Lelowa Dawida Biedermana, to jeden z najważniejszych na świecie rodów chasydzkich. Przewodzi mu mieszkający na stałe grudzień 2008 – styczeń 2009 w Izraelu cadyk Szymon Natan Neta (na zdjęciu pośrodku), który jako siódmy dynastyczny potomek wziął udział tegorocznym w jorcajcie swojego praprzodka. Pierwsi goście pojawili się w Lelowie już w piątek 29 stycznia. O zachodzie słońca, na grobie cadyka rozpoczęły się uroczystości, które trwały przez cały szabat. W niedzielę około południa chasydzi znowu zgromadzili się wokół ohelu. Odmawiali psalmy, czekając na uroczysty „tisz”, który zakończy obchody. Tymczasem w GS wójt z gośćmi opowiadają o spotkaniach z chasydami. Na stole pojawia się śliwowica lelowska, wyrób lokalny, z naklejką po polsku i hebrajsku (ten ostatni w lustrzanym odbiciu). Wójt Jerzy Szydłowski macza palec w kieliszku i podpala. Alkohol spala się niebieskim płomieniem. Następnie wójt wylewa kilka kropli na dłonie i rozciera. – Pachnie śliwką! – mówi zadowolony. Wyjaśnia, że tak jakość produktu sprawdzał rabin Simcha Krakowski, prawa ręka cadyka, kiedy Szydłowski po raz pierwszy częstował go lelowską śliwowicą. Na „tiszu” wójt, a także m.in. wojewoda śląski otrzymają od chasydów dyplomy oraz podziękowania za dobrze układającą się współpracę. Chasydzi przyjeżdżają do Lelowa co roku, od lat. Wcześniej, aż po czasy Holokaustu, pielgrzymowali regularnie. Po wojnie teren zniszczonego przez Niemców cmentarza przejęła Gminna Spółdzielnia. Wybudowała tam sklepy i magazyny. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku chasydzi znów zaczęli przyjeżdżać, a grób cadyka został wyodrębniony z części magazynu. W zeszłym roku miejsce pochówku cadyka i lelowski cmentarz przestały być własnością GS. 15 grudnia uroczyście podpisano akt notarialny sprzedaży Skarbowi Państwa prawa wieczystego użytkowania części działki oraz własności budynków stojących na tym gruncie, a całością ma zarządzać Fundacja Chasydów. ‫ ■ ביולעטין‬5 ◗ AKTUALNOŚCI Co cieszy, co bolia pem Kazimierzem Nyczem na czele odwiedzili nas z okazji Dnia Judaizmu. Synagoga dawno nie przeżywała takiego oblężenia. Cieszyło, że mogliśmy pokazać ją w nowej szacie, po zakończeniu kapitalnego remontu. To powód do radości, tym bardziej że wielki tłum przybył także do kościoła Wszystkich Świętych na spotkanie w ramach XII Dnia Judaizmu, podczas którego Tomasz Krakowski wygłosił bardzo dobrą interpretację fragmentu Tory. Przytoczyłem tam anegdotę o dwóch cadykach. Chasydzi ekscytują się, że oto spotkali się dwaj święci mężowie – a ci tylko siedzą i milczą. „O czym mamy mówić? Ja wiem wszystko i on wie wszystko” – reaguje na chasydzką niecierpliwość jeden z nich. Mam wrażenie, że tak wygląda toczący się na szczytach dialog chrześcijańsko-żydowski. Prawdziwe wyzwanie stanowi to, jak z nauką papieską, mówiącą, że antysemityzm to grzech, dotrzeć do wiernych, jak sprawić, by szybko nie została zapomniana. Jak doprowadzić do prawdziwego dialogu, nie w zaciszu pałaców czy gabinetów, lecz na ulicy. Będąc w ostatnich dniach na odbywających się w Jerozolimie obradach Światowego Kongresu Żydów usłyszałem kilka słów od (bardzo przeze mnie cenionego) rabina Adina Steinsaltza. Podczas swojego wykładu o ekonomii światowej i wyzwaniach, które stoją przed ludzkością, mówił również o przywództwie. Ten, kto na ulicy jest w stanie przemówić do przechodniów i zachęcić ich do wspólnego marszu: „Chodźcie, ja wam pokażę, w jakim kierunku mamy pójść” – ten jest godny tego miana. Życzę prowadzącym dialog chrześcijańsko-żydowski, żeby byli takimi przywódcami. Rabin Steinsaltz mówił, co dla przywódcy powinno być najważniejsze. Otóż nie może on sobie pozwolić, by to, co pilne, przesłoniło mu to, co ważne. Dla większości Żydów czymś ważnym jest Państwo Izrael. Wielu spośród nas ma tam rodziny, krewnych czy choćby palestyńskich Arabów, wykorzystywanych przez opryszków z Hamasu jako żywe tarcze i Izraelczyków chowających się po schronach, niepewnych tego, co przyjdzie im zobaczyć, kiedy już z nich wyjdą. Dla nas ten konflikt ma osobisty wymiar, w zamachach bombowych ginęli nasi przyjaciele, czasem krewni, a czasem po prostu znajomi znajomych. Najpewniej również Pańscy znajomi i przyjaciele. Ostatecznie Izrael to przecież mały kraj. Gdy przez niespełna rok na Izrael spadały rakiety i pociski moździerzowe, świat milczał. Teraz, gdy znakomicie wyszkolona, nowoczesna armia starła się z grupkami lekko uzbrojonych terrorystów (regularnie nazywanych przez Pańską gazetę „bojownikami”), werdykt jest oczywisty. Każdy porządny człowiek podczas meczu kibicuje słabszemu, szczególnie, gdy nie gra w nim nasza drużyna. Sęk w tym, że ta wojna to nie mecz, a czasem wydaje się, że piszą o niej dziennikarze z działu Sport. Izrael przegrywa tę wojnę. Nie militarnie – jestem przekonany, że tym razem uda im się na chwilę przerwać deszcz rakiet spadających z Gazy, tak jak za pomocą muru udało się przerwać ciąg wybuchów w autobusach, sklepach Tel Awiwu, Jerozolimy, czy podczas wieczerzy pesachowej w Netanii. Izrael przegrywa wojnę w mediach, tak lekko porównujących Strefę Gazy z warszawskim gettem. Mediów kreujących rzeczywistość. Tak na samo zakończenie. Do napisania tego listu sprowokowała mnie fotografia zamieszczona w portalu, ta przedstawiająca Żyda ściskającego w rękach ręcznie malowany plakat, tak świetnie kontrastująca ze zdjęciem powyżej, przedstawiającym energicznych młodych ludzi, w arafatkach, ściskających w rękach bezbłędnie wydrukowane szturmówki. Z jakiegoś powodu to zdjęcie nie dawało mi spokoju i potrzebowałem paru godzin, żeby przypomnieć sobie, gdzie już podobne widziałem. I wie Pan, przypomniałem sobie. Tak samo wyglądały zdjęcia żydowskich refuzników demonstrujących w Związku Radzieckim za Państwem Izrael. Te same twarze, te same ręcznie malowane transparenty. A na tym zdjęciu byłem czyli o czym wspólnie milczeć nie możn Po raz pierwszy po wojnie urzędujący prezydent RP odwiedził synagogę i spotkał się z warszawskimi Żydami. W swoim przemówieniu przypomniał o faktach, o których często w Polsce się nie pamięta. Mówił o roli Żydów w tworzeniu II Rzeczpospolitej, o tym, że 10% zabitych w Katyniu oficerów wojska polskiego było Żydami. Tej informacji zabrakło nawet w filmie „Katyń” w reż. Andrzeja Wajdy, nad czym ubolewam. My z kolei przypomnieliśmy, że w synagogach zawsze istniał zwyczaj modlenia się z państwo, w którym się mieszka – dla wielu spośród przybyłych gości była to nowość. Na zapalenie trzeciej świeczki chanukowej przybył m.in. Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, a kolejni znakomici goście z arcybisku- List otwarty do Adama Michnika Szanowny Panie, Pisze do Pana facet, uwieczniony na zdjęciu w portalu Gazety, ten z artykułu „W Warszawie popierali Palestynę i Izrael”, trzymający ręcznie wykonany plakat „Solidarni z Izraelem”. Byłem jednym z organizatorów tej demonstracji, głosu ludzi, którzy chcieli się sprzeciwić przedstawianiu wojny z terroryzmem Hamasu jako izraelskiego ludobójstwa. Było nas niemało – tak 250, a może 300 osób, Żydów, chrześcijan, tych, którzy po prostu mają dosyć. Protestowaliśmy nie tylko przeciwko wojnie, w której giną niewinni ludzie, ale również przeciw mediom, które zapomniały, że ich rolą jest opisywanie rzeczywistości, a nie jej kreowanie. Pańska Gazeta napisała: „około 100 osób”. To prawda, armia izraelska weszła do Gazy, trwa wojna i giną ludzie, ale ten konflikt to nie mecz, w którym najważniejszy jest wynik; ilość zabitych i rannych z podziałem na mężczyzn, kobiety i dzieci. Ten konflikt to lęk i cierpienia 6 ■ biuletyn nr (52) Piotr Kadlčik Przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Dla najmłodszych Z początkiem stycznia na Twardej otworzył podwoje klubik dla dzieci w wieku przedszkolnym. Inicjatorką jego powstania jest rebecyn Efrat Meisles, szczęśliwa mama trzech synków, z którą przeprowadzilismy krótką rozmowę. Jakie cele sobie stawiacie? Przede wszystkim zależy nam na jednoczesnym opanowywaniu dwóch języków: polskiego i hebrajskiego. Dzieci uczą się błogosławieństw, modlitw oraz o szabacie i innych świętach żydowskich. Poza tym starsza grupa przygotowuje się do pierwszej klasy – mamy specjalny program, w ramach którego np. dzisiaj poprzez gry wprowadziliśmy pojęcie liczb parzystych i nieparzystych. Dwoje dzieci w grupie umie czytać po hebrajsku, jedno – po polsku. Ile dzieci przychodzi do klubiku? W starszej grupie mamy czwórkę dzieci w wieku od czterech do sześciu i pół roku, w młodszej – trzy dwulatki. Jakich ludzi chcecie wychować? Wrażliwych na to, co ich otacza. Zwracających uwagę na potrzeby innych. Mających poczucie przynależności do narodu żydowskiego. Świadomych istnienia Ziemi Izraela (Erec Jisrael). Umiejących kochać i dawać. Na tyle otwartych na świat wokół nich, by móc go doświadczać i nabywać nowe umiejętności. Rozmawiała: Małgorzata Kordowicz Czy w domu któregoś z dzieci nie obchodzi się szabatu? Póki co wszystkie pochodzą z rodzin przestrzegających szabatu. ja – trzydzieści lat później. W Polsce, a nie w ZSRR. Nie jestem przesadnie fotogeniczny i mam pewność, że w materiale zdjęciowym można było znaleźć coś bardziej przystającego do prawdy o tej demonstracji, młodsze twarze, lepsze plakaty. Tłum ludzi, którzy nie zostali zwiezieni na Plac Zamkowy autobusami, którzy po skończonej demonstracji nie ustawiali się w kolejce po wypłatę. Czy trochę nie żal, że historia zatoczyła koło i zaczynamy stosować metody, które tak znakomicie sprawdziły się w minionej epoce? Trochę żal i trochę wstyd. Jedyne, co pociesza, to świadomość, że tamte demonstracje nie poszły na marne, że wielu spośród trzymających w rękach plakaty nabazgrane na tekturze wzmocniło Izrael, stało się głosem sumienia. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Pozdrawiam, A gdyby do klubiku zgłosili się rodzice „niereligijni” i dzieci byłyby narażone na pewną niespójność przekazu między domem a klubikiem? Nawet w Izraelu to się zdarza. Do mojego ortodoksyjnego (dati) przedszkola chodziły też dzieci z domów świeckich (chilonim). Chodzi o to, żeby się pewnych rzeczy nauczyć. Wyobrażam sobie, że Twoja siostra (Agata Rakowiecka, Dyrektorka ds. Edukacji Dzieci i Młodzieży JDC Polska – przyp. Biuletyn) też uczy o rzeczach, których jej podopieczni nie uważają za wiążące. Tutaj dzieci myją ręce przed jedzeniem chleba, w domu nie myją, ale mają świadomość judaizmu, wiedzą, że istnieje prawo żydowskie. Piotr Kadlčik Przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Jakie cechy staracie się zaszczepić dzieciom? Mówimy dużo o uczuciach. Na przykład uczymy, jak wyrażać złość, grudzień 2008 – styczeń 2009 żeby dziecko dawało wyraz swoim uczuciom, a jednocześnie nie krzyczało i nie odreagowywało na innych dzieciach. Rozmawialiśmy już o strachu. Również o miłości – co to w ogóle znaczy kogoś kochać. Albo jak można cieszyć się z sukcesów innych ludzi. Staramy się, żeby dzieci nie tłumiły swoich uczuć, ale by umiały je wyrażać i o nich mówić. n Rebecyn Meisles dziękuje ludziom, którzy pomogli przy powstaniu klubiku i nadal go wspierają, a w szczególności: Piotrowi Kadlčikowi i pozostałym członkom Zarządu, rabinowi Schudrichowi oraz Tomkowi Krakowskiemu. I oczywiście Agacie Wieczorek, która pracuje z rebecyn ramię w ramię. Kontakt: +48 798 452 139 (Efrat Meisles) lub +48 888 312 919 (Agata Wieczorek). ‫ ■ ביולעטין‬7 Fot. Anna Ciałowicz przyjaciół. Stronniczość i często nierzetelność mediów w relacjonowaniu konfliktu w Gazie nasilała nastroje antysemickie, które często przekształcają się w zwykły antysemityzm. Izrael ma prawo do obrony. Opinia publiczna ma prawo otrzymywać bezstronne informacje. Kiedy „Gazeta Wyborcza” podała nierzetelne informacje o zorganizowanej przez organizacje żydowskie i kilka kościołów chrześcijańskich manifestacji poparcia dla Izraela, wystosowałem list do red. Adama Michnika, jednej z osób, dzięki której „Gazeta” powstała. Mamy pierwszy miesiąc nowego roku, nie tego żydowskiego, ale przecież jakże często potrzebujemy kalendarza, by przypomnieć sobie, że teraz nie luty, ale szwat. To nie będzie łatwy rok i mamy wiele powodów, by z niepokojem patrzyć w przyszłość. Mimo to, życzę nam wszystkim, by najlepsze dni minionego roku były najgorszymi nadchodzącego. ◗ AKTUALNOŚCI h Wojna w mediac publiczną czyli jak możemy wpływać na opinię Wojna z Gazie rzuciła wyzwanie na wielu płaszczyznach. Wymagała reakcji nie tylko militarnej, lecz również politycznej i moralnej. Stanowiła wyzwanie dla opinii publicznej. Ukazało się niemało artykułów. Różne grupy demonstrowały swój punkt widzenia. I inaczej niż w sprawach wojskowych czy politycznych, w dziedzinie opinii publicznej mogliśmy naprawdę coś zdziałać. I zdziałaliśmy. Zorganizowaliśmy największ ą w Polsce demonstrację poparcia dla Izraela, jakiej nie było od kilkudziesięciu lat (a może nigdy, lecz nie wiem, co się działo wcześniej). Dziękuję wszystkim, którzy uczestniczyli w organizacji wiecu, i tym, którzy wieczorem 10 stycznia przyszli na Plac Zamkowy w Warszawie. Pisaliśmy artykuły (jaszer koach dla Piotra Kadlčika za jego list do red. Adama Michnika). Monitorowaliśmy prasę. Robiliśmy, co w naszej mocy. Jeśli nawet nie osiągnęliśmy wiele lub było to niewystarczające – zrobiliśmy to, przekonując się, że nie jesteśmy tacy bezsilni, jak myśleliśmy. Stanęliśmy w obliczu dylematu. Musimy śledzić doniesienia w środkach masowego przekazu. To rzecz o podstawowym znaczeniu, żeby wiedzieć, co się w naszym kraju mówi o sprawach, które nas dotyczą. Co jednak zrobić z tą wiedzą? Pierwszą reakcją jest dementowanie fałszywych, zmanipulowanych informacji – i to jest działanie konieczne. Ale czy to wystarczy? Pojawiały się różne w tonie artykuły. Jedne wybitnie antyizraelskie, inne bardziej łagodne. Były także w prasie i telewizji relacje, które z większym zrozumieniem odnosiły się do sytuacji w Izraelu. Takie, które mówiły o ciągłym zagrożeniu ludzi żyjących pod obstrzałem rakiet wystrzeliwanych przez Hamas. I o tym, że państwo ma prawo zagwarantować swoim obywatelom życie wolne od ciągłego strachu. Jedna rzecz mnie martwi: obawiam się, czy wciąż krytykując media antyizraelskie (co i tak musimy robić), nie spychamy niechcący na drugi plan tych gazet i stacji telewizyjnych, które z większą empatią odnoszą się do naszych spraw. Nie możemy tylko krytykować, musimy też chwalić. Musimy wyrażać naszą wdzięczność tym, którzy mówią prawdę o wydarzeniach, które doprowadziły do wojny w Gazie, czy o krzywdach, jakich doznali mieszkańcy Sderot i okolicy, o zagrożeniu rozszerzającym się na mieszkańców Beer Szewy i Aszkelonu. Musimy wpływać na opinię publiczną, nie tylko piętnując nierzetelność i stronniczość dziennikarzy, lecz także chwaląc przykłady dobrej dziennikarskiej roboty. I nie tylko to. My, Żydzi, jesteśmy bardzo dobrzy w demaskowaniu antysemityzmu i jego zwalczaniu. Musimy to robić i nie mamy innego wyjścia. Znacznie gorzej idzie nam rozpoznawanie przyjaciół i potencjalnych sprzymierzeńców. Musimy być tak uważni i skuteczni w pozyskiwaniu nowych przyjaciół, jak czujni jesteśmy i wytrwali w zwalczaniu naszych wrogów. To samo dotyczy wpływania na opinię publiczną. Musimy monitorować i krytykować to, co jest złe. Lecz jest także naszym zadaniem chwalenie tych, którzy ze zrozumieniem podchodzą do spraw nas dotyczących. Obie te rzeczy są ważne. Michael Schudrich Naczelny Rabin Polski 17 stycznia w kilkunastu miastach uczczono XII Dzień Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce. Uroczystości odbyły się też w Warszawie. We wspólnej modlitwie żydów i chrześcijan, która na zakończenie szabatu miała miejsce w synagodze Nożyków, wzięli udział metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, kilkuset mieszkańców stolicy oraz przewodniczący Gminy warszawskiej Piotr Kadlčik. Ten ostatni, witając gości, wyraził nadzieję, że dzień judaizmu potrwa przez cały rok, a kapłani zwrócą większą uwagę, by wierni nie kierowali się „bliżej niesprecyzowaną niechęcią” do Żydów. Arcybiskup Nycz z zadowoleniem odnotował, że w synagodze, podobnie jak wcześniej w kościele Wszystkich Świętych przy Placu Grzybowskim, zebrał się spory tłum. – Takiego ścisku nie było u nas od dnia, w którym wspólnie modliliśmy się po śmierci Jana Pawła II – powiedział rabin Schudrich. Po hebrajsku i po polsku odmówiono „Modlitwę za Państwo Polskie”, którą na dziewięćdziesięciolecie odzyskania niepodległości skompilował rabin Boaz Pash (obok także tłumaczenie z języka hebrajskiego przez Małgorzatę Kordowicz). Modlitwa ta po raz pierwszy została odmówiona w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który odwiedził synagogę 21 grudnia 2008 roku. 8 ■ biuletyn ,‫ומ ְמ ָׁשלָ ה לַ ּנְ ִס ִיכים‬ ֶ ‫ׁשּועה לַ ְּמלָ ִכים‬ ָ ‫ּנֹותן ְּת‬ ֵ ‫ַה‬ .‫ַמלְ כּותֹו ַמלְ כּות ָּכל עֹולָ ִמים‬ .‫ּפֹוצה ֶאת ָּדוִ ד ַע ְבּדֹו ֵמ ֶח ֶרב ָר ָעה‬ ֶ ‫ַה‬ .‫ּנֹותן ַּבּיָ ם ָּד ֶרְך ְּוב ַמיִ ם ַעּזִ ים נְ ִת ָיבה‬ ֵ ‫ַה‬ ‫ירֹומם וִ יגַ ֵּדל ויִ נַ ֵׂשא לְ ַמ ְעלָ ה לְ ַמ ְעלָ ה‬ ֵ ִ‫הּוא יְ ָב ֵרך וְ יִ ְׁשמֹור וְ יִ נְ צֹור וְ יַ ֲעזֹור ו‬ ,‫ֶאת ָה ֶרּפּוּבלִ ָיקה ֶׁשל ּפֹולִ ין‬ .‫יחּודה‬ ָ ‫חּוד ׁש ּולְ ִא‬ ָ ‫ִּב ְמלֹאת ִּת ְׁש ִעים ָׁשנָ ה לְ ִכינּונָ ה ַה ְּמ‬ ,‫ֶמלֶ ְך ַמלְ ֵכי ַה ְּמלָ ִכים ְּב ַר ֲח ָמיו יְ ַחּיֵ ָה וְ יִ ְׁש ְמ ֵר ָה‬ ,‫ּומ ָּכל ָצ ָרה וְ יָ גֹון וָ נֶ זֶ ק יַ ִּצילֵ ָה‬ ִ .‫ְּוב ָכל ֲא ֶׁשר ִּת ְפנֶ ה ַּת ְצלִ ַיח‬ ‫ֶמלֶ ְך ַמלְ ֵכי ַה ְּמלָ ִכים ְּב ַר ֲח ָמיו יְ ָב ֵרך ֶאת ָּכל ֶאזְ ָר ֶח ָיה‬ ,‫יּתּוחה ְּוב ִׂשגְ ׂשּוגָ ה ֶׂשל ַה ְּמ ִד ינָ ה‬ ָ ‫יֹוׁש ִבים ָעלֶ ָיה ְּב ִפ‬ ְ ‫תֹוׁש ֶב ָיה ַה‬ ָ ְ‫ו‬ .‫טֹובה וְ ָׁשלֹום ַעל ַא ְד ָמ ָתם‬ ָ ‫ּיִ ְראּו ָׁשלֹום ָּב ָא ֶר ץ וְ רֹוב יָ ִמים‬ ,‫ּגֹואל‬ ֵ ‫ ָּובא לְ ִצּיֹון‬,‫הּודה וְ יִ ְׂש ָר ֵאל יִ ְׁשּכֹן לָ ֶב ַטח‬ ָ ְ‫ְּביָ ֵמ ָיה ְּוביָ ֵמינּו ִּתּוָ ַׁשע י‬ .‫ֹאמר ָא ֵמן‬ ַ ‫וְ ֵכן יְ ִהי ָר צֹון וְ נ‬ nr (52) Rabin Szalom Cohen z głównej synagogi sefardyjskiej „Issa Bracha” w Jerozolimie przyjechał z pierwszą wizytą do Polski, by – jak mówi – przekonać się, że „społeczność żydowska nie tylko tu trwa, ale i się rozwija”. Fot. Jerzy Liniewicz Szabat sefardyjski wizyta rabina Szlomo Cohena 5 grudnia rabin Cohen wraz z towarzyszącym mu doktorem Szlomo Chai Chizakiem, prezesem Stowarzyszenia dla Badania Historii Żydów Afganistanu, Buchary i Iranu, uczestniczył w modlitwie dla uczczenia ofiar zamachów w Bombaju. Wieczorem, po przywitaniu szabatu, goście spotkali się na kolacji z członkami warszawskiej społeczności żydowskiej. Przy świątecznym stole zasiadło ponad 80 osób, w tym także ambasador Izraela w Polsce David Peleg. W niedzielę goście odwiedzili Kazimierz Dolny i Lublin, gdzie rabin Cohen odpowiadał na pytania, również te dotyczące odkrywanej na nowo tożsamości żydowskiej. Mówił o znaczeniu dobroczynności, a także o tym, że na początku drogi szczególne znaczenie ma zapalanie świec w piątkowy wieczór. „Nawet jeśli dotąd tego nie praktykowaliście – mówił rabin Cohen – róbcie to teraz, pomimo tego, że jeszcze nie wszystkie zwyczaje i tradycje żydowskie znacie i rozumiecie. Ale w świetle świec zaczyna się droga do waszego oświecenia. To światło jest od Boga”. Pobyt rabina Szlomo Cohena zorganizowała Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego. Ten, który pozwala zwyciężać królom i panować książętom – Jego Królestwo trwa po wsze czasy – Który ocalił Dawida, swego sługę, przed nikczemnym mieczem, Który na morzu wytycza drogę i kurs wśród wzburzonych wód, Oby błogosławił i strzegł, ochraniał i wspierał, wywyższył, uświetnił i wyniósł Rzeczpospolitą Polską, Która doczekała dziewięćdziesięciolecia swego odrodzenia i odzyskania niepodległości. Oby Król, władający królami, w miłosierdziu swoim wspierał jej istnienie i strzegł jej, I ze wszelkich opresji, od strapienia i krzywd wybawił ją, A ku czemu się zwróci, niech jej się powiedzie. Oby Król, władający królami, w miłosierdziu swoim pobłogosławił wszystkich jej obywateli I zamieszkujących w jej granicach ku rozkwitowi i pomyślności państwa, By doświadczyli w kraju pokoju i mnogości dobrych i spokojnych dni na swojej ziemi. Oby za dni jej i za dni naszych wybawiony został Juda, Izrael mieszkał bezpiecznie, a Wybawiciel przyszedł do Syjonu. Oby taka była wola Boża, powiedzmy więc: „Amen”. grudzień 2008 – styczeń 2009 ‫ ■ ביולעטין‬9 ◗ EDUKACJA Uczciwa konkurencja ideałem biznesu wolny rynek a prawo żydowskie Czy przedsiębiorstwo służy tylko do zarabiania pieniędzy i jedynym ograniczeniem są przepisy prawne danego kraju? Czy też zachowaniem przedsiębiorców powinny kierować także inne, pozaprawne przesłanki, takie jak etyka? Z tym dr ugim s t wierdzeniem zgodziłby się cadyk Dawid z Lelowa, który utrzymując się z małego sklepiku, zawsze mówił klientom, gdzie dostaną towar taniej… Jak sobie radzić w świecie biznesu? Chasydzi opowiadają o pewnym szojchecie, który po wielu latach uprawiania swojego zawodu postanowił zająć się biznesem. Cadyk, do którego zwrócił się o radę, pyta: „Ale co ty wiesz o biznesie?”. „Nic”. „Bo widzisz – tłumaczy cadyk – człowiek, jeśli chce zacząć nową działalność, musi znać prawa, jakimi rządzi się dana dziedzina. Inaczej wpędzi w kłopoty nie tylko siebie, ale też innych”. Znajomość zasad to jedno, a ich przestrzeganie – to drugie. Nie bez przyczyny mawia się, że trzeba mieć dwa razy więcej duchowej siły, żeby być uczciwym handlowcem, niż żeby być uczciwym rabinem. Podstawowa norma etyki zawodowej brzmi: „Wykonuj swą pracę najlepiej jak możesz i nie czerp korzyści ze słabości (fizycznej, ekonomicznej czy kulturowej) ludzi korzystających z twych usług”. Jest to szczególnie ważne w epoce globalizacji, która prowadzić może do rozprzestrzeniania się biedy wśród znacznej części ludności. Dlatego coraz większe znaczenie zyskuje etyka w biznesie, która jako nauka pojawiła się w latach 70. Profesor Wojciech Gasparski z Centum Etyki Biznesu mówi, że „ideałem sportu jest fair play, ideałem biznesu jest uczciwa konkurencja”. Czy konkurencja napędza rynek, czy też powoduje, że ludzie walczą ze sobą? – to pytanie, nad którym współcześnie pochylają się specjaliści od etyki biznesu, od stuleci zajmowało uwagę rabinów. 10 ■ biuletyn Tomasz Krakowski: W traktacie Makot (24a) czytamy, że król Dawid sformułował jedenaście zasad etycznych – mów prawdę, pracuj uczciwie, nie krzywdź bliźniego, nie pożyczaj pieniędzy na procent – które stanowią podstawę wszystkich sześciuset trzynastu przykazań. Jedną z tych zasad – nie czyń zła bliźniemu swemu – król Dawid interpretuje w ten sposób: nie rób mu szkody w biznesie (przez nieuczciwą konkurencję). W traktacie Jewamot (78b) Talmud przywołuje zdanie z Księgi Samuela (II Sm 21:1): „A Pan powiedział: ‘Krew pozostaje na Saulu i jego domu: bo wymordował Gibeonitów’”. Lecz księgi święte w żadnym miejscu nie wspominają o masakrze dokonanej na Gibeonitach. Dlaczego? Gdyż fizycznie nie zostali zabici. Saul, dawszy wiarę plotkom, że kapłani z miasta Now, gdzie po upadku Szilo przeniesiono Arkę Przymierza, popierają Dawida, który chce go zdetronizować – wymordował wszystkich kapłanów, dla których pracowali Gibeonici. (Był to lud wywodzący się z Amorejczyków, którzy zostali wyniszczeni wraz z ich królem Sychonem; część Amorejczyków ocalała, bo Żydzi wracający z niewoli babilońskiej łączyli się z nimi). Tak więc pozbawienie kogoś środków do życia równa się morderstwu. Do tego nawiązuje dyskusja w traktacie Bawa Batra (21a), gdzie mówi się o dwóch rybakach, z których jeden rozstawia sieci w górze rzeki, praktycznie uniemożliwiając temu drugiemu złowienie jakiejkolwiek ryby. Nasi rabini orzekli, że tak czynić nie wolno. Głos z sali: To jak z autostopem. Nie wolno stawać przy drodze w takim miejscu, żeby innym zabierać możliwość zatrzymania „okazji”. Tomasz Krakowski: Tak, to też może być przykład nieuczciwej konkurencji. Dalej w traktacie Bawa Batra odnotowujemy spór między dwoma rabinami, z których jeden nazywa się rabi Chuna, a drugi – rabi Chuna, syn Jehoszui. Nazwijmy ich: Chuna pierwszy i Chuna drugi. Chuna pierwszy mówi, że jest zakazane tworzenie nowego biznesu w mawuj (pasażu), jeśli już istnieje taki sam biznes w tym miejscu – czyli: jeśli w tym pasażu jest już jeden młyn, to nie wolno otwierać drugiego, gdyż – jak mówi Chuna pierwszy – ten nowootwarty młyn może zagrozić istnieniu młyna starszego. Natomiast Chuna drugi nie zgadza się z ta opinią, twierdząc, że każdy mieszkaniec pasażu może otwierać dowolny biznes, gdyż – jak twierdzi – „wolnoć Tomku w swoim domku”. Tenże Chuna drugi powiada: „Są klienci, którzy przyjdą do mnie, i tacy, którzy będą woleli kupić u ciebie”. Przez stulecia rabini toczyli dyskusję na temat dopuszczalności konkurencji. Jedni, za przykładem rabiego Chuny, opowiadali się za gospodarką sterowaną, drudzy – przyznając rację rabiemu Chunie, synowi Jechoszui, preferowali gospodarkę wolnorynkową. Warto przy tym zaznaczyć, że przykład z rybakami, gdzie jeden pozbawia drugiego możliwości zarobkowania, nie ma zastosowania do sytuacji, z jaką mamy do czynienia w pasażu – gdyż tutaj, jak słusznie zauważa Chuna drugi, klient może przyjść do jednego, albo do drugiego młyna, nie ma przymusu. Piotr Wiślicki: W biznesie obowiązują zasady pisane i niepisane. Konkurencja jest dopuszczalna, jeśli jest uczciwa. W gospodarce centralistycznej nie ma mowy o żadnej konkurencyjności, bo tam z góry jest ustalone, co ma się sprzedawać. W kapitalistycznej gospodarce wolnorynkowej obowiązuje konkurencja, ale jest ona w pewien sposób ograniczana, choćby przez cła, akcyzy, monopol państwowy, urząd ochrony konkurencji. Jeśli rybak stawia sieci w górze rzeki, co powoduje, że inny rybak, stojąc w dole rzeki, nie ma żadnych połowów – to nie jest to przykład na konkurencyjność, lecz eliminację konkurenta. Jeśli w konkurencji nie używamy negatywnych formuł, to jest to konkurencja czysta. Mówimy: „Mój napój nr (52) Fot. Anna Ciałowicz ◗P  iotr Wiślicki (przedsiębiorca) i Tomasz Krakowski podczas dyskusji na temat konkurencji w biznesie. jest najlepszy na świecie”, a nie: „Napój mój jest lepszy niż twój”. Tak samo jest z tymi młynami: jeden klient przyjdzie do mnie, a drugi do ciebie. Nowy młyn nie blokuje dostępu do młyna, który działał już wcześniej, nie reklamuje się w ten sposób, że mówi: tamten produkuje złą mąkę. Po prostu: wygrywa lepszy. Tomasz Krakowski: Chuna drugi też stawia pewne obostrzenia. Jeśli pasaż jest zamknięty z jednej strony, to nowy przedsiębiorca nie może ulokować swojego biznesu przy wejściu do tego pasażu. Piotr Wiślicki: Teraz możemy się kłócić, jak ci rabini, co to znaczy, że drugi przedsiębiorca ulokował się za blisko. Generalna zasada uczciwego biznesu polega na tym, że ten, kto wkracza na rynek, nie blokuje pierwszemu jego biznesu. Wyobraźmy sobie miasteczko żydowskie. grudzień 2008 – styczeń 2009 Oczywiście, gmina może powiedzieć, że nie potrzeba w miasteczku, gdzie żyje określona ilość ludzi, więcej sklepów jednej branży, bo rynek jest płytki. Ale mogą istnieć dwa-trzy sklepy, które między sobą konkurują. Prosty przykład z mojej branży: nagle się okazało, że Chiny robią najlepszą stal budowlaną, w związku z tym cały świat został zalany chińską stalą. Do Polski szedł gigantyczny import chińskiej stali, która okazała się tańsza niż polska stal. Producenci polskiej stali mieli kłopot w pewnym momencie, jak upłynnić polską stal. Była konkurencja na rynku, mimo ceł i pewnych obostrzeń, ale na koniec i tak się okazało, że chińska stal była gorsza niż polska. Ta sytuacja jednak spowodowała, że i polska stal potaniała. Więc generalnie konkurencja sprawia, że idziemy do przodu, powoduje rozwój. Tomasz Krakowski: Prawo żydowskie, opowiadając się za konkurencyjnością, stawia jednak pewne warunki. Nowy przedsiębiorca może ulokować swój biznes w pasażu pod warunkiem, że sam mieszka w domu przy tym pasażu. Jeśli przybywa z innego miasta, to są pewne obostrzenia i mieszkańcy mogą mu zabronić otwarcia działalności w tym miejscu. Druga rzecz: jeśli nowoprzybyły płaci podatki na miejscu, jest traktowany inaczej (może otworzyć biznes), lecz jeśli płaci podatki w innym mieście, nie może otworzyć działalności. Piotr Wiślicki: Dokładnie tak jest we wszystkich demokratycznych krajach: mają one prawa chroniące rynek pracy czy rynek zbytu. Znana sprawa: władze lokalne ustalają, że na danym terenie może być tylko określona liczna wielkich centrów handlowych, bo wiedzą, że jeśli zostanie ‫ ■ ביולעטין‬11 ◗ EDUKACJA przekroczona pewna granica, to te wielkie centra handlowe pożrą drobny handel. Tomasz Krakowski: Księga „Ma’asat Binjamin” mówi, że wolno dopuścić na rynek kolejnego producenta towaru pod warunkiem, że jest przynajmniej teoretyczna możliwość, iż obaj producenci danego towaru są w stanie się utrzymać. Jeśli nie, to miejscowa społeczność może odmówić prawa do otwarcia nowego biznesu. To prawo również powstało w oparciu o pogląd Chuny drugiego (dopuszczalność konkurencji), ale trzyma się zasady, że należy chronić producentów już istniejących na rynku. Jeśli rynek nie jest dosyć chłonny, to nie zarobi ani jeden, ani drugi. Chodzi o to, żeby konkurencja nie wykańczała. Głos z sali: Konkurencja zawsze wykańcza, zwłaszcza dumping, czyli sprzedaż po cenie niższej niż koszty wytworzenia, a także inne nieuczciwe praktyki: zmowa cenowa, lobbing. Piotr Wiślicki: To jest błędnie postawiona teza. Nikt nie zakłada biznesu po to, żeby wykańczać konkurencję. Ja chcę zarabiać, a nie wykańczać. Inaczej to nie jest biznes, tylko kreowanie wojny. Chcę być lepszy od konkurencji i rynek zadecyduje o tym, czy ta konkurencja się utrzyma. Głos z sali: To jak w dowcipie. Jest ulica, a na tej ulicy czterech szewców. Jeden ma napisane: „Jestem najlepszy w mieście”, drugi reklamuje się: „Jestem najlepszy w kraju”, trzeci ma napisane: „Jestem najlepszy na świecie”, a czwarty ma szyld: „Jestem najlepszy na tej ulicy”. Tomasz Krakowski: Chuna drugi, optując za konkurencyjnością, stawia kolejne warunki: nowy biznesmen nie może, na przykład, w sposób nieuczciwy pozyskiwać klientów tego pierwszego. Talmud powiada, że sprzedawca nie może rozdawać dzieciom cukierków za darmo. Dlaczego? Bo dzieci ściągają rodziców – i w ten sposób zyskuje nowych klientów, odbierając klientów innemu. Dalej Talmud mówi, że skoro pierwszy sprzedawca daje cukierki, to drugi może dawać orzeszki. Piotr Wiślicki: To jest ta sytuacja z Microsoftem, który do swoich produktów dodawał oprogramowanie za darmo. Unia Europejska nałożyła na Microsoft grzywnę za łamanie praw konkurencyjności. Tomasz Krakowski: Prawo żydowskie broni producenta już istniejącego na 12 ■ biuletyn rynku. W świecie biznesu nie ma chyba takiej zasady. Najważniejsza jest chęć zysku, a nie to, żeby zarobku starczyło dla wszystkich. Jeśli ktoś chroni rynek, to rządy czy władze lokalne. Głos z sali: Tu jest pytanie o morale klienta. Ja mam taki mały sklepik, w którym kupuję, bo chcę, żeby on istniał. Piotr Wiślicki: Jeśli zakazujemy istnienia drugiego młyna, to powodujemy, że społeczność danego miasteczka jest skazana na ten pierwszy młyn i warunki cenowe, jakie on dyktuje. Tomasz Krakowski: Żyjący w XVI wieku krakowski rabin Mojżesz Isserles, zwany ReMU, twierdził, że konkurencyjność jest dopuszczalna pod warunkiem, że jest dobra dla danej społeczności. Prowadzenie dwóch biznesów przez dwóch różnych ludzi jest zasadne pod warunkiem, że ten nowy biznesmen będzie miał niższe ceny i lepszy towar. Społeczność na tym skorzysta i będzie mogła zmusić tego pierwszego do obniżenia cen. To prawda, że biznesu nie otwiera się komuś na złość, tylko dla zysku, ale prawo żydowskie bierze też pod rozwagę taką możliwość, że nowy biznesmen wykończy tego pierwszego i sam, stając się monopolistą, zacznie dyktować swoje ceny i warunki ze szkodą dla społeczności. Piotr Wiślicki: Nie stanie się monopolistą. Bo za tym drugim wejdzie trzeci i czwarty. Na tym to polega. Dzisiaj nie ma problemu konkurencyjności między dwoma sklepikarzami. Dzisiaj jest problem tego, jak gigantyczne monopole niszczą regionalne struktury małego biznesu. Głos z sali: To wygląda tak, jakby Żydzi sformułowali te prawa po jakiejś traumie, jakby długi żyli w socjalizmie… Tomasz Krakowski: Prawo żydowskie mówi też o monopolistach. Chatam Sofer, rabin żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, wylicza dziedziny, które powinny być chronione monopolem. Są to transport i sprzedaż chamecu. Piotr Wiślicki: Celem konkurencyjności jest to, żeby społeczeństwo poczuło się wolne. Głos z sali: Właśnie nie bardzo. Ta konkurencyjność powoduje, że człowiek czuje się zagubiony. Bo słyszę: ten certyfikat jest niedobry, to jest niekoszerne… Wycieczki izraelskie przestrzegają: nie kupujcie wyrobów z pieczątką tego rabina, bo on jest niewiarygodny… i przyjeżdżają z własnym jedzeniem. To rodzi problem, bo w końcu człowiek zaczyna się zastanawiać, czy warto w domu prowadzić koszerną kuchnię. Toma s z Kra kowski: Dlatego w dziedzinie wystawiania certyfikatu koszerności konkurencja nie jest wskazana. Rabin Mosze Feinstein, współczesny autorytet w dziedzinie prawa żydowskiego, powiedział, że jeśli chodzi o kaszrut, to konkurencja jest niewskazana. Trudno się z nim nie zgodzić, bo kaszrut na czym innym polega – to jest sprawdzanie, czy coś jest koszerne lub nie. To nie jest produkcja czegoś lepszego. Gemara podaje jednak dziedzinę, gdzie konkurencja jest jak najbardziej wskazana – jest to nauka Tory. Tu nie ma mowy o monopolu, gdyż naczelnym celem jest to, żeby uczeń posiadł jak największą wiedzę. Rabin Sołowiejczyk, przychylając się do opinii Chuny drugiego, mówi, że jeżeli jest więcej biznesmenów, którzy działają na jednym polu, to ściągają oni więcej klientów, bo tworzy się dzielnica wyspecjalizowanych sklepów, gdzie klient ma możliwość wyboru. Piotr Wiślicki: U nas mamy centra handlowe, gdzie właśnie jest wiele sklepów z tym samym towarem. To z jednej strony dobrze, bo klient ma możliwość porównania oferty i ceny, a z drugiej źle, bo to wykańcza sklepy i usługi zlokalizowane na zewnątrz. Tomasz Krakowski: Podsumowując, można stwierdzić, że prawo żydowskie idzie za opinią rabiego Chuny, przy czym ma na względzie ochronę producenta już istniejącego na rynku (żeby nie zszedł poniżej poziomu życia, do którego jest przyzwyczajony) oraz dobro społeczności. Ale też dobra społecznego nie można uzyskiwać kosztem jednostki. Społeczność nie może wybrać sobie ofiary: niech jeden zbankrutuje, żeby nam wszystkim żyło się lepiej. Nie przypadkiem Talmud przywołuje historię o Saulu, który „zabił” Gibeonitów. Zysk to nie wszystko… Spisała: Anna Ciałowicz n Z apis dyskusji, k tóra odbyła się 18 stycznia 2009 r. w Fundacji im. Mojżesza Schorra. Program realizowany wspólnie z GWŻ w Warszawie. nr (52) ◗ KULTURA Festiwal Domu w Tykocinie o przekazywaniu wiedzy tajemnej Tykocin, obok Zakopanego i Krakowa, zagraniczne przewodniki polecają jako miejsce, które każdy turysta zwiedzić powinien. Przyjazd do Tykocina to powrót do domu. Przekonują o tym działacze Stowarzyszenia Kulturalno-Ekologicznego „Pędziwiatr”, które od dwóch lat organizuje tam „Festiwal Domu”. i jest jedynym domem zachowanym w niezmienionym stanie. Wybór miejsca nie był przypadkowy – w dzielnicy katolickiej, obok domu, w którym mieszkali „starzy Kizlingowie” (pod numerem ósmym, obity sajdingiem). Koncepcja Festiwalu Domu – tłumaczy Józef na stronie internetowej Stowarzyszenia – jest pomysłem dosyć ryzykownym, bowiem dosłownie dom to miejsce prywatne, zwykle niedostępne dla obcych. Pisze, że „upublicznianie tej przestrzeni intymnej, rodzinnej, opowieści o przodkach, pamiątek rodzinnych jest działaniem prowokacyjnym i może zostać odebrane jako ekshibicjonizm. Jest to bowiem swego rodzaju ‘wiedza tajemna’, do której dostęp mają nieliczni: krewni, przyjaciele i znajomi. Co więcej, silnie ugruntowana opozycja między Fot. Archiwum rodzinne Fot. http://placczarnieckiego10.net/ Tykocin jest miejscem znaczącym – zapewnia Józef Markiewicz ze Stowarzyszenia Pędziwiatr, etnolog, wspominając o zeszłorocznej koprodukcji teatralnej (w ramach Roku Polskiego w Izraelu) „Bat Jam – Tykocin”. Trzypokoleniowa rodzina żydowska wyrusza do Tykocina w poszukiwaniu swoich korzeni. Co by zobaczyła, gdyby dotarła na miejsce? Zamek przebudowany na hotel, nowe pokraczne domy w krzykliwych kolorach i domy stare – oszpecone, skarłowaciałe, martwe. Józef wraz z mieszkańcmi Tykocina strara się zablokować modernizację drogi wojewódzkiej nr 671 przechodzącej przez samo centrum tykocińskiej starówki. – Przebudowa drogi w planowanym wariancie jest równoznaczna ze ściągnięciem ruchu tranzytowego do Tykocina i powolną dewastacją zabytkowej architektury – wyjaśnia. Józef pochodzi z tykocińskiej rodziny potomków saksońskich osadników, którzy przybyli tu pod koniec XVIII w. Rodzinny dom przy Placu Czarnieckiego 10 zbudował Maksymilian Kizling, wnuk „mularza” Jana Kieslinga. Wzniesiony przy rynku, na parceli z ogrodem sięgającym rzeki, na którym znajdowało się „kukrzysko”, czyli ruiny, pozostałości dawnej austerii wybudowanej przez Branickich, grudzień 2008 – styczeń 2009 ‫ ■ ביולעטין‬13 ◗ KULTURA tym, co publiczne, i tym, co prywatne, sprzyja przekonaniu, że owe prywatne, intymne doświadczenia nie mają wartości dla ludzi ‘z zewnątrz’, którzy przecież podobnie przeżywając świat, mają swój dom i swoje opowieści, które nabierają znaczenia, stają się zrozumiałe, jasne i ważne dopiero w konkretnym kontekście rodziny. Tak więc o sekretach rodzinnych powinno się raczej rozmawiać na spotkaniu rodzinnym, podczas pierwszej komunii, ślubu czy pogrzebu niż na placu (dosłownie). Na placu czy na rynku, w zakładach pracy i fabrykach poprawnie poruszajmy tematy związane z polityką i gospodarką. W domu możemy sobie ‘gadać’, na zewnątrz zaś ‘rozmawiać’”. „Festiwal Domu” ma ową „wiedzę tajemną” dowartościować, wprowadzić do sfery dyskursu publicznego. Dzięki temu możemy sobie uświadomić, że rodzinne wspomnienia i opowieści nie są wyizolowane ze świata społecznego i historii. – Nasze historie to naprawdę wiedza tajemna, bo wypływająca z naszego doświadczenia. To jądro naszej tożsamości – twierdzi Józef. Miasteczko. / Pośród lasu, / w polu, / miasteczko. / Domy, dlaczego tu stoicie? / Ludzie są tutaj, / to i my jesteśmy. / Ludzie, co wy tu robicie? / Tutaj jest nasz dom. Maria Markiewicz (mama Józefa): Dom to jest miejsce, gdzie przechodzi oś świata. Ta oś przechodzi przez dymnik – i to potwierdza budowa domów w Tykocinie, gdzie domy – chrześcijańskie i żydowskie – są „dwuględne”, symetrycznie obudowane wokół dymnika. Taki układ daje harmonię, porządek, poczucie nadrzędności domu nade mną. Mój prywatny ogląd świata, poczucie ładu, wszystkiego, co się nazywa szczęśliwością, wiąże się z domem. Chodzę po tym Tykocinie na poły martwym, uśpionym, gdzie ludzie siedzą w domach, oglądają telewizję. Przyjeżdżają turyści na wycieczkę: „O, patrzcie! Tutaj jest piękny kościół, tu pięknie wyremontowany rynek, pomnik, potężna synagoga”. A przecież prawdziwe życie toczyło się w domach. W dzieciństwie, kiedy chodziłam z mamą do sąsiadów, to po prostu mnie porażało – bycie w innym domu. I jednocześnie miałam często poczucie, że chciałabym tu troszkę pomieszkać. 14 ■ biuletyn Dach słomiany, / dach z gontów, / z dachówki, / wszystkie dachy – skośne / na spad. / Ponure, / smutne. / Każdy spad jest smutny. / Każdy dom – sam. / Postawili go – to stoi. / Dokąd miałby iść? / Gdzie indziej będzie mu to lepiej? A w tej chwili, jak wchodzę do tykocińskich domów, to nie chciałabym w nich pomieszkać. Bo to są zupełnie inne domy, z boazeriami, łazienkami, kafelkami. Te kafelki bardzo brzydkie. Często są to stare domy, zmodernizowane w sposób bardzo prymitywny, obite sajdingiem. To jest jakaś moja fobia, nadwrażliwość na archetypy. Mówi się, że zabytkowe miasteczko trzeba chronić. Ale to odnosi się do głównych obiektów, przeważnie murowanych. Natomiast dom, gdzie to codzienne życie toczyło się przez wieki, gdzie żyli ludzie, którzy tworzyli kulturę tego miejsca – to w ogóle nie jest cenione. Powiedziałabym nawet, że jest to rodzaj balastu, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć. Przy wjeździe do Tykocina działało jeszcze niedawno śmietnisko, które służyło do wywożenia gruzu ze starych domów – i ja, jadąc do Tykocina, wiedziałam: o, już tutaj leży dom mojego sąsiada; a tam kamienie, poznaję, z innego domu. Mam poczucie, że dom jako przestrzeń sakralna, coś, co nas formuje od początku, jest obecnie niedowartościowany. I ten rozdźwięk między prawdziwą funkcją domu i jego traktowaniem przez współczesną kulturę, powoduje u mnie ogromny dyskomfort. Parafrazując Freuda, dom jest to źródło mojego cierpienia. Trzy domy. / Dom stary, / wsparty na kulach, / pochylony w poddańczej pozie. / Cóż począć? / Młody dom dziwi się: / Tak? I ja taki będę? / Dom w średnim wieku, / po remoncie, / z wstawionym nowym oknem – / patrzy ten dom krzywo / na pozostałe dwa domy, / śmieje się przez łzy. Te domy, jak pamiętam z dzieciństwa – one ze sobą rozmawiały. Były z jednej strony bardzo podobne, a z drugiej – różniły się: ze względu na to, kto tam mieszkał. Bo mieszkańcy odciskali na domu nieprawdopodobne piętno. Właśnie przy Placu Czarnieckiego, od strony rzeki, stało chyba pięć identycz- nych domów pochodzących z przełomu XVIII i XIX wieku. One przetrwały w tej formie i z dzieciństwa jeszcze pamiętam te drewniane domy tworzące razem wspaniały zestaw, wspólną przestrzeń, zwłaszcza że miały wspólne zaplecze. Tym zapleczem były podwórka i ogrody sięgające do rzeki. Narew właściwie też była częścią przynależną domowi. Ta przestrzeń wychodziła na rzekę i przeważnie jeszcze właściciele tych domów posiadali własne łąki po drugiej stronie rzeki. Taka przestrzeń dalej otwierała się na bagna Narwi, tam aż do lasu. Domy posiadały także wspólny przód, wychodziły na przestrzeń publiczną, na rynek. Patrząc od rynku, za ogródkiem było miejsce schronienia, dom, gdzie życie toczyło się na różnych poziomach, od piwnicy aż po strych, a w każdej z tych przestrzeni panował inny nastrój. Za domem zaś ogród, przyroda ujarzmiona, kwiatki, grządki, później rzeka, łąki, dzika przyroda. Tam otwierała się nieskończoność. Jakiś komin / drzwi / garnek. / Oto komin. / Leży na dachu, / przewrócony – to niech leży. / Oto drzwi. / Wiszą spaczone / tylko na jednym zawiasie – a niech sobie wiszą. To są domy porzucone, bezdomne. Tak na prowincji traktuje się bezpańskie zwierzęta, gorzej niż rzeczy. Są wałęsające się koty, które przychodzą na ganek. Tam zawsze jest dla nich karma. Potem jest bardzo przykro, jak to zwierzę znajdujemy gdzieś martwe. Bo sąsiad już stracił cierpliwość i dał mu w łeb. Tak samo jest z tykocińskimi domami: są zostawione własnemu losowi, niech dogorywają, a potem się zawalą. Wtedy przyjeżdża przyczepa i wywozi na śmietnik przy wjeździe do miasta. Oto garnek. / Kiedyś to był garnek! / Bulgotał, kipiał. / Koniec! / Wybulgotał, wykipiał, / pęknięty. / Leży na ziemi, / z powrotem do domu, / do mamy, / do mamy wszystkich, / do wspólnego domu. / Garnek, / izba, / człowiek - / wszystko jedno. / Taki sam kres. Józef: Jeżeli mówimy o przedmiotach, to mówimy też o rzeczach związanych z Holokaustem, ze śladami. Dla mnie to jest wstrząsające, że jednak gdzieś trafia się na przedmioty z innego nr (52) nie, nie teraz. Chcieli, żeby młodzież najpierw znalazła osadzenie w tym, co tutaj naprawdę jest, co było. – To jest krąg kultury judeo-chrześcijańskiej. Za tym kryje się rzeczywistość, która miała wpływ na kształtowanie się Mokotowa – wyjaśnia Józef. – Chodzi o to, żeby znaleźć w tym jakieś wartości. W czasie warsztatów jest to możliwe, bo spotykając się z ludźmi głęboko przeżywającymi swoją duchowość, związanymi z własną tradycją, mogą zastanowić się nad konkretnymi problemami, jakie ma wyznawca jakiejkolwiek religii, czysto ludzkimi. To nie jest zabawa: chodźcie, zobaczymy, jak tam jest. Można też zapytać: dlaczego jest tak, a nie inaczej? – To są rozmowy, jak człowiek ma żyć, o samospełnieniu, szukaniu dróg, a niestety szkoła tego nie potrafi zrobić – mówi Józef. Maria Markiewicz szczególnie zapamiętała pierwszą wizytę z młodzieżą w synagodze. Kiedy tu trafiła, kilka lat temu, trwało właśnie święto Sukot. – W szałasie pojawił się Josh Ellis z lulawem, rozmawiał z nami, i wtedy pojawił się Paweł Passini, zaczął się fascynujący dwugłos – opowiada. – Paweł opowiedział o sobie, okazało się, że jego rodzina pochodzi z Tykocina [zob.: Biuletyn nr 51/2008]. Następna wizyta w synagodze była zupełnie inna od rutynowego zwiedza- nia. Josh z Pawłem weszli na bimę i tak, z wysokości, pokazywali siedzącej pod aron ha-kodesz młodzieży przyniesiony kawałek zwoju Tory. – Oni opowiadali z taką energią, że słuchaliśmy z rozdziawionymi gębami – opowiada Maria. Ten wykład Paweł Passini nazwał „Czytanie Tory – czytanie świata – czytanie siebie”. Pani Maria wspomina: – Był z nami pewien chłopiec, z kłopotami, pozostający pod opieką kuratora. Nauczycielka mówi, żeby mu nie dawać karty lekcji do wypełnienia, bo same głupoty napisze, że będzie się pani wstydziła. A on napisał bardzo pięknie, że pierwszy raz usłyszał o Bogu. Anna Ciałowicz n Wystawę prac plastycznych i dokumentacji fotograficznej projektu „Mokotów – wspólne dziedzictwo. Cykl plenerów plastyczno-kulturalnych” (część judaistyczna) można oglądać na babińcu Synagogi Nożyków do końca lutego. Więcej informacji na stronie: http://www.pedziwiatr.net/. W artykule wykorzystano fragmenty wiersza Arona Łuckiego „Di chasene” w tłumaczeniu autorki. Fot. http://placczarnieckiego10.net/ życia. Talerz sederowy. Ktoś opowiadał, że pewna pani miała taki dziwny talerz z przegródkami, i tam wsypywała ziarno dla kur. Te przedmioty istnieją, świadczą. Lata świetności Tykocina przeminęły, kiedy się patrzy na stan obecny, widać ten rozdźwięk. Czuje się magię tego miejsca, te przedmioty. One mają taką aurę, oddziałują na człowieka. Ludzie, kiedy przyjeżdżają do Tykocina, mówią: to jest wymarłe miasto. „Festiwal Domu” i warszawskie projekty Stowarzyszenia mają wspólną cechę: „gadać”, a nie „rozmawiać”. Gadać o rzeczach istotnych, docierać do duchowości ukształtowanej przez najbliższe otoczenie. W trakcie realizowanego w 2008 roku projektu „Mokotów – wspólne dziedzictwo” młodzież z dziesięciu klas mokotowskich szkół poznawała miejsca związane z praktyką religijną i kulturą zamieszkujących w tej dzielnicy protestantów, Ukraińców, Żydów oraz polskich wyznawców prawosławia. – Nauczyciele mają swoje wyobrażenie na temat nauczania tolerancji, przez które trudno się przebić – mówi Józef. – Pod hasłem „tolerancja”, „wielokulturowość” rozumieją wolność wyboru, która sama w sobie ma być wartością. Dlatego na prośby nauczycieli, żeby odwiedzić meczet, ośrodek buddystów, edukatorzy z „Pędziwiatra” odpowiadali: grudzień 2008 – styczeń 2009 ‫ ■ ביולעטין‬15 ‫‪◗ JIDYSZ‬‬ ‫אט‬ ‫פג ָ‬ ‫יצחק־מאיר העל ֿ‬ ‫ײנונג‬ ‫ַ‬ ‫ש‬ ‫ר‬ ‫ע‬ ‫ד‬ ‫א‬ ‫ַ‬ ‫–‬ ‫ארצײַט פֿון רבי‬ ‫צערט צום ‪75‬־טן י ָ‬ ‫דער גרויסער קאָנ‬ ‫א‬ ‫יצחק מאיר שּפיר ַ‬ ‫ּפא־‬ ‫“טעאטר ָ‬ ‫ַ‬ ‫אויֿפגעטראטן אויף דער בינע ֿפון‬ ‫ָ‬ ‫ער איז‬ ‫רצײט‬ ‫קאנצערט צום ‪75‬־טן ָיא ַ‬ ‫ווארשע‪ .‬דער ָ‬ ‫לסקי” אין ַ‬ ‫שּפירא‪ ,‬דעם גרינדער ֿפון ישיֿבה‬ ‫ַ‬ ‫ֿפון רבי יצחק מאיר‬ ‫בײם עולם‪.‬‬ ‫שטארק אויֿפגענומען ַ‬ ‫ַ‬ ‫האט‬ ‫חכמי לובלין‪ָ ,‬‬ ‫קאנצערט לּכֿבוד דעם גרויסן נֿפטר‪ ,‬דעם‬ ‫דער צווייטער ָ‬ ‫טאקע אינעם בנין‬ ‫ֿפארגעקומען ַ‬ ‫נאוועמבער‪ ,‬איז ָ‬ ‫‪4‬־טן ָ‬ ‫קאנצערט שמועסן‬ ‫נאך דעם ָ‬ ‫ֿפון דער לובלינער ישיֿבה‪ָ .‬‬ ‫העלֿפגאט וועגן נגינה אין גער‪.‬‬ ‫ָ‬ ‫מיר מיט ר׳‬ ‫‪Fot. Archiwum‬‬ ‫האט‬ ‫רבי יצחק־מאיר‪ ,‬דער ערשטער גערער רבי‪ָ ,‬‬ ‫שטארקן חוש נגינה און שירה‪ ,‬געשריבן אֿפילו‬ ‫ַ‬ ‫געהאט ַא‬ ‫ַ‬ ‫כאטש אליין איז ער ניט געווען קיין מנגן‪ :‬ניט‬ ‫שירים‪ָ ,‬‬ ‫ֿפארֿפאסט קיין ניגונים ָאבער געווען‬ ‫געזונגען און ניט ַ‬ ‫שארף‬ ‫געהאט ַא ַ‬ ‫ַ‬ ‫ליבהאבער ֿפון נגינה‪,‬‬ ‫ָ‬ ‫געוואלדיקער‬ ‫ַ‬ ‫ַא‬ ‫טאן אין ַא‬ ‫ֿפאלשן ָ‬ ‫רטראגן קיין ַ‬ ‫ָ‬ ‫ֿפא‬ ‫אויער און ניט געקענט ַ‬ ‫ארויסגעזאגט וועגן ַא ניגן‪ ,‬צי ער געֿפעלט‬ ‫ָ‬ ‫ניגן – און זיך‬ ‫ּפאסיקע‬ ‫געהאט צו הערן ַ‬ ‫ַ‬ ‫האט זייר ליב‬ ‫אים‪ ,‬צי ניט‪ .‬ער ָ‬ ‫בארוֿפענע מנגנים‪,‬‬ ‫ניגונים‪ ,‬געזונגען ֿפון געהעריקע און ַ‬ ‫ֿפאלשקייט אין‬ ‫שטארקער מקּפיד אויף ַ‬ ‫ַ‬ ‫און געווען ַא‬ ‫זאגט‪,‬‬ ‫העלֿפגאט ָ‬ ‫ָ‬ ‫ּפאסיק? ר׳‬ ‫זינגען‪ .‬וועלכער ניגן איז ָ‬ ‫זאל אים ניט קענען‬ ‫וואס מע ָ‬ ‫זא שיר‪ָ ,‬‬ ‫ניטא ַא ַ‬ ‫ָ‬ ‫ס׳איז‬ ‫ַאז ַ‬ ‫ארײנברענגען אין קדושה‪.‬‬ ‫ַ‬ ‫ס׳ווערט אויך דערציילט‪ַ ,‬אז דער גערער רבי –‬ ‫מאל געווען צו ַא חתונה‬ ‫קאנט ַאז דער רי״ם – איז ַא ָ‬ ‫בא ַ‬ ‫ַ‬ ‫ֿפון ַזײנס ַא אייניל אין ּפולטוסק‪ ,‬ווּו דער רֿב איז געווען ר׳‬ ‫געווארן ַאלס ר׳‬ ‫ָ‬ ‫בארימט‬ ‫יׂשראל יהושע טרונק (שּפעטער ַ‬ ‫געבראכט ַא‬ ‫ַ‬ ‫האט מען‬ ‫יהושעלע קוטנער)‪ .‬צו דער חתונה ָ‬ ‫באוווּסטער ֿפידל־‬ ‫מוזיקאנטן מיט ישעיה יעקל‪ַ ,‬א ַ‬ ‫ַ‬ ‫גרוּפע‬ ‫האט געהערט זייער‬ ‫שּפילער אלס הויּפט‪ .‬ווען דער רי״ם ָ‬ ‫געווארן און‬ ‫ָ‬ ‫שּפילן און זינגען‪ ,‬איז עס אים ניט געֿפעלן‬ ‫האט איר‬ ‫האט זיך געווענדט צו ר׳ יהושעלען‪ :‬ווי ַאזוי ָ‬ ‫ער ָ‬ ‫שטאט‪ ,‬וווּ דער חזן קען‬ ‫ָ‬ ‫מסּכים געווען צו זיין א רֿב אין א‬ ‫ניט זינגן און די “ּכלי־זמר” קענען ניט שּפילן?‬ ‫האט ָאנגעהויבן לויבן דעם חזן‪ַ ,‬אז‬ ‫ר׳ יהושעלע ָ‬ ‫האט דער גערער‬ ‫ער איז ַא תלמיד־חכם‪ַ ,‬א בן־תורה‪ָ ,‬‬ ‫מ׳דארף ניט‬ ‫ַ‬ ‫געטאן‪ֿ :‬פונדעסטוועגן…‬ ‫ָ‬ ‫רבי א שמייכל‬ ‫האבן א גוטן‬ ‫דארף ָ‬ ‫מאכן קיין עירוֿב ּפרשיות‪ַ ,‬א חתונה ַ‬ ‫ַ‬ ‫חזן און גוטע שּפילער‪.‬‬ ‫זאגן די‬ ‫בײ ַאיז חזן איז יראת שמים‪ָ ,‬‬ ‫דער עיקר ַ‬ ‫העלֿפגאט – ַאז דער‬ ‫ָ‬ ‫זאגט ר׳‬ ‫חכמים… – כ׳מיין – ָ‬ ‫דארף צו ַזײן‬ ‫בײ יעדן ייִ ד איז יראת שמים‪ַ .‬א חזן ַ‬ ‫עיקר ַ‬ ‫האבן ַא‬ ‫אויך ַאן יראת שמים‪ָ ,‬אבער רשית ּכל מוז ער ָ‬ ‫האט ניט קיין שטימע‪ ,‬יראת שמים וועט‬ ‫קולכל‪ .‬ווען ער ָ‬ ‫גארניט העלֿפן‪.‬‬ ‫אים ָ‬ ‫סײ וועגן די מנ־‬ ‫טראדיציע‪ַ ,‬‬ ‫געשאֿפן ַ‬ ‫ַ‬ ‫האט‬ ‫גער ָ‬ ‫האט מען געזונגען‬ ‫דארט ָ‬ ‫סײ וועגן די ניגונים; ָ‬ ‫גנים און ַ‬ ‫לאנגע‬ ‫ֿפריילעך‪ ,‬לעבעדיק‪ ,‬התעוררותדיקע לידער און ַ‬ ‫האט מען געהערט ַא ּפוילישן‬ ‫איינמאל ָ‬ ‫ָ‬ ‫מארשן… ניט‬ ‫ַ‬ ‫)‪nr (52‬‬ ‫איבערגעארבעט און ֿפארייִ דישט…‬ ‫ַ‬ ‫מארש און אים‬ ‫ַ‬ ‫האט אויך ַזײנע‬ ‫מאדזשיץ‪ ,‬גער ָ‬ ‫– ניט ַאנדערש ווי ָ‬ ‫מײן מישּפחה ַזײנען גערער חסידים ֿפון‬ ‫אייגענע ניגונים‪ַ .‬‬ ‫מײן טאטנס צד זינט דעם ערשטן גערער‬ ‫ַא סך דורות‪ֿ ,‬פון ַ‬ ‫טראג דעם‬ ‫וואס איך ָ‬ ‫רבין יצחק מאיר‪ ,‬דעם חידושי הרי״ם‪ָ ,‬‬ ‫ווארשע‬ ‫שטאמט ֿפון ַ‬ ‫טאטע ַ‬ ‫מאמעס ַ‬ ‫נאך אים‪ .‬דער ַ‬ ‫נאמען ָ‬ ‫ָ‬ ‫טאטע‬ ‫טאטן איז דער ַ‬ ‫מײן ַ‬ ‫בײ ַ‬ ‫לאדזש‪ַ .‬‬ ‫מאמע ֿפון ָ‬ ‫און איר ַ‬ ‫מאמע ֿפון ַא קליין שטעטל‪ .‬דער זיידע‬ ‫קאליש און די ַ‬ ‫ֿפון ַ‬ ‫ֿפאר דער מלחמה‪ .‬אין די ‪30‬־ער איז‬ ‫איז געווען ַא דיין ַ‬ ‫ער געקומען אין ארץ־יׂשראל‪ .‬צוליב דעם איז די משּפחה‬ ‫האט‬ ‫דאנק דעם גערער רבין‪ ,‬וועלכער ָ‬ ‫לעבן געבליבן – ַא ַ‬ ‫זאל‬ ‫צערטיֿפיקאציע‪ָ ,‬‬ ‫ַ‬ ‫וואס קען קריגן די‬ ‫געזאגט‪ַ ,‬אז דער‪ָ ,‬‬ ‫ָ‬ ‫רויסֿפארן – דערציילט דער יונגער חזן‪.‬‬ ‫ָ‬ ‫ַא‬ ‫נײעם ניגון‪.‬‬ ‫האבן ַא ַ‬ ‫לעמאל ָ‬ ‫ָ‬ ‫דער רי״ם ֿפלעגט ַא‬ ‫האט אין דעם געזען דערֿפרישונג‪ ,‬שעֿפערישקייט און‬ ‫ער ָ‬ ‫האט‬ ‫ַנײקייט‪“ .‬ווען איך בין געבענטשט מיט ַא שיין קול – ָ‬ ‫נײע‬ ‫וואלט איך ַאלע טעג געזונגען ַ‬ ‫געזאגט‪ָ ,‬‬ ‫ָ‬ ‫מאל‬ ‫ער ַא ָ‬ ‫נײ ע ּכוחות אין שירה‪,‬‬ ‫לידער און געזוכט צו ָאנטדעקן ַ‬ ‫טאג‬ ‫ווײל ּפונקט ווי מעׂשה ברשית‪ ,‬אזוי ווערט יעדן ָ‬ ‫ַ‬ ‫זאגט‪ :‬שירו לד׳‬ ‫נײער ניגון‪ ,‬ווי דער ּפסוק ָ‬ ‫געבוירן ַא ַ‬ ‫שיר חדש”…‬ ‫מײן‬ ‫מײן משּפחה… ַ‬ ‫– צוריקגעשמועסט וועגן ַ‬ ‫מאמעס צד איז געווען ַא בעל־תֿפילה‪,‬‬ ‫עלטער־זיידע ֿפון ַ‬ ‫כ׳האב אים ָאבער ניט געקענט…‬ ‫ָ‬ ‫איינער ֿפון די גערער חזנים‪ ,‬ר׳ זלמן ֿפון ּפולטוסק‪,‬‬ ‫באווּוסט ַאלס גרויסער בעל־מנגן‪ ,‬געקענט שּפילן אויף‬ ‫ַ‬ ‫האט אויך געשריבן‬ ‫מוזיקאלישע אינסטרומענטן‪ָ ,‬‬ ‫ַ‬ ‫עטלעכע‬ ‫וואר־‬ ‫מאל געזונגען ביים רי״מס “טיש” אין ַ‬ ‫האט ַא ָ‬ ‫נאטן‪ָ .‬‬ ‫ָ‬ ‫גײסטערט‬ ‫בא ַ‬ ‫געווארן ַ‬ ‫ָ‬ ‫שע ַא ניגון‪ֿ ,‬פון וועלכן דער רי״ם איז‬ ‫מאל‪.‬‬ ‫האט געהייסן אים זינגען עטלעכע ָ‬ ‫און ָ‬ ‫צײט שּפעטער‪ ,‬דער רי״ם איז שוין געווען‬ ‫מיט ַא ַ‬ ‫דאס ליד‪,‬‬ ‫האט ווידער גענומען זינגען ָ‬ ‫אין גער און ר׳ זלמן ָ‬ ‫האט‬ ‫האט ער אים ָאּפגעשטעלט מיט געבייזער און ער ָ‬ ‫ָ‬ ‫ס׳האט זיך שּפעטער‬ ‫ָ‬ ‫געדארֿפט זינגען ַאן ַאנדערן ניגון‪.‬‬ ‫ַ‬ ‫געווארן ֿפון‬ ‫ָ‬ ‫ֿפארֿפאסט‬ ‫ַ‬ ‫ַארויסגעוויזן‪ַ ,‬אז דער ניגון איז‬ ‫וואס איז גערו־‬ ‫מאדערנער חזן‪ָ ,‬‬ ‫ּפראגער‪ַ ,‬א ָ‬ ‫משה מיכל ַ‬ ‫“מאדערניזם”‪ֿ .‬פריער‬ ‫ֿפאר ַזײן ָ‬ ‫געווארן ֿפון חסידים ַ‬ ‫ָ‬ ‫דֿפט‬ ‫האט געזונגען‬ ‫מאל‪ ,‬ווען ר׳ זלמן ָ‬ ‫דאס ערשטע ָ‬ ‫ָאבער‪ָ ,‬‬ ‫קאצקער חסיד‪ָ ,‬אבער‬ ‫נאך געווען ַא ָ‬ ‫דאס ליד‪ ,‬איז ער ָ‬ ‫ָ‬ ‫שּפעטער איז שוין געווען אויף שלעכטע דרכים…‬ ‫דאס ַא סימן‪,‬‬ ‫– ַאז ַא מענטש קען ניט זינגען‪ ,‬איז ָ‬ ‫האט ַא ּפגימע אויף ַזײן נשמה?‬ ‫אז ער ָ‬ ‫ווײל כ׳קען ָיא זינגען‪ ,‬כ׳וויל זיך‬ ‫זאגן‪ַ ,‬‬ ‫– כ׳קען ניט ָ‬ ‫דא ַא‬ ‫זאגט ר׳ העלֿפגאט‪ – .‬ס׳איז ָ‬ ‫האלטן‪ָ – .‬‬ ‫ניט גרויס ַ‬ ‫שפראך ֿפון ַאנדערע זאכן‪ַ .‬אז ַא‬ ‫ַ‬ ‫דאוונען‪ַ ,‬א‬ ‫שפראך ֿפון ַ‬ ‫ַ‬ ‫האבן ַאן ַאנדער לשון‪,‬‬ ‫מענטש קען ניט זינגען‪ ,‬מוז ער ָ‬ ‫ארויסצוזאגן ַזײן נשמה‪.‬‬ ‫ָ‬ ‫ּכדי‬ ‫‪16 ■ biuletyn‬‬ ◗ SUMMARY Chanukkah On December 21, Lech Kaczyński, the President of Poland, visited our Community to celebrate the lighting of the first Chanukkah candle. He is the first acting president of Poland to visit a synagogue since World War II. Organized by the Jewish Community of Warsaw in honor of the ninetieth anniversary of regaining independence, the ceremony included prayers for the prosperity of the country. The President of the Jewish Community of Warsaw, Piotr Kadlčik, noted that the spirit of Chanukkah is closely linked with the ideas of Independence Day because “it is a holiday that commemorates those who were ready to give their lives to preserve their identity and their faith.” President Kaczyński observed that, in the interim war years (1919-1939), roughly 10% of Polish citizens were Jewish. He also mentioned that 12-13% of the Polish Army was comprised of Jewish officers and non-commissioned officers. Many of them died in Katyń. Kaczyński added, “The interim war years were a complicated period in the coexistence of both nations. However, one may also note that the beginning of the 1930’s saw the last laws infringing the civil rights of Jewish persons as citizens of the Republic of Poland abolished.” The President noted that the Parliament of the Second Polish Republic had many Jewish representatives. He mentioned Menachem Begin, a Polish-born eight-year Premier of Israel, who signed a Peace Treaty with Egypt in 1979. “We should not forget that he [Begin] was in the Anders Army,” he continued. “Although he had joined the Zionist movement at a young age and remained in it, he did not leave the ranks of the Polish Army until he was discharged. Up to the very end he remained loyal to the country where he was raised, where he was active, which language – the language of Polish people – he used.” The President, who two years ago initiated the tradition of lighting Chanukkah lights in the Presidential palace, closed by praising the rebirth of the Jewish religious life and a secular Jewish community in our country. “I am convinced that only good will come out of slow attempts to restore grudzień 2008 – styczeń 2009 the culture that had shaped our reality at least since Mieszko the Old until the tragic events of the Holocaust.” Short Collective Memory of Europeans January 10, Pro-Israel Demonstration. Roughly three hundred people gathered to show their support for Israel. Slogans chanted at the Royal Square included: “Stop human shields.” There was a tribune with Israeli flags, candles and banners displaying the phrase “In Solidarity with Israel.” The demonstration was organized by the Jewish Community of Warsaw, the Christian Reformation Church, the ”Hope for the Future” Foundation, the Capital Chapel of the Pentecostal Church, Beit Warszawa – the Jewish Culture Association, the Midrasz Association, the B’nai B’rith Poland Association and the Prof. M. Schorr Foundation. “The war in Gaza is not against civilians. This war has been and, if it will continue, it will continue to be a war against international terrorism, a terrorist organization Hamas,” Janusz Szarzec, pastor of the Christian Reformation Church, said during the protest. “The conflict has not been incited by the state of Israel. Those who represent the terrorist organization known as Hamas purposefully inflicted it,” he continued. Piotr Kadlčik, the President of the Jewish Community of Warsaw, said, “We are here to honor people on both sides of this conflict. On the Palestinian side, there are people used by, what I dare to call, bandits from Hamas. On the other side, there are Israelis who have 15 seconds to hide from rockets. Both nations experience tragedy.” “For about three years now, I hear about Israeli cities being bombarded,” a woman protester told PAP [Polish Press Agency]. “This war is Israel’s answer to these raids. Obviously, there are many innocent people who suffer in the Gaza region. But we should not forget that [the] terrorist organization Hamas is behind it.” She added that she’s praying for peace in Israel. “We support Israel’s right to selfdefense,” stated Grażyna Pawlak, director of the Schorr Foundation. Echoing Golda Meir, Pawlak suggested that peace will be possible only when the Arabs love their children more than they hate Jews. Some who participated in the protests said that the European collective memory seems to be very short. “When my grandfather was emigrating from Poland in 1935, it was common to see ‘Jews to Palestine’ signs. Now ‘Jews from Palestine’ seems to be a popular slogan.” Rabbi Michael Schudrich recited Psalm 130 and Rabbi Burt Schuman from Beit Warszawa prayed for the state of Israel. Jews and Christians prayed together for the victims of this war, for Israel and for peace. Renovation of the Nożyk Synagogue The renovation of the Nożyk Synagogue is almost completed. The first serious restoration in twenty-five years of the building on Twarda Street helped it to regain the canary color for which it was known before World War II. Roughly 80% of the old façade adornments were changed and work on the south side of the building continues. However, renovations extended beyond the façade. Pipes and gutters were changed, and a metal band and a white stone band were placed around the building foundation. Inside, the aisles were repainted, the staircase to the women’s gallery was renovated, and the stone floor was also renovated. The renovations began in August and took about four months. The total cost of it was roughly 1.2 million zloty, including 750 thousand zloty provided by the city conservator of monuments. The remaining money came from the Jewish Community of Warsaw. On December 23rd, the newly renovated Synagogue was opened to the public during the Chanukkah celebrations. The minister of foreign affairs, Radosław Sikorski, participated in the festivities and the lighting of a Chanukkah candle. Translation: Marta Dąbrowska ‫ ■ ביולעטין‬17 ◗ WSPOMNIENIA Wanda Michalska (1910–2008) 20 listopada 2008 roku w szpitalu przy ul. Stępińskiej w Warszawie zmarła Wanda Michalska, z d. Ruta Steinberg. W pamięci wielu pozostanie jako osoba bardzo kontrowersyjna. Była jednak zawsze wierna swoim poglądom, ukształtowanym w bardzo wczesnej młodości i mającym wpływ na sposób bycia, zainteresowania, kontakty z ludźmi, rodziną. Wandę poznałam około cz terdziestu lat temu. Była jedną z bliskich znajomych mojej teściowej, Chany Ejgenberg. Anka Ruda, Anka Czarna, Rachela, Zosia, Wanda, Dorka Z. Zawadz- ka, Mietek, Ruśka, Tamar – niezależnie od wykształcenia i statusu społecznego tworzyli od czasów przedwojennych bardzo zgraną i zaprzyjaźnioną paczkę. Łączyło ich wiele, szczególnie wierność partii komunistycznej, KPP. I większość z nich takimi pozostała do końca. Kiedy w 1989 roku rozwiązano kolejną partię, PZPR, niektórzy z nich wstąpili do SLD. Wierność partii komunistycznej łączyli z poczuciem patriotyzmu, z miłością do ojczyzny, do Polski. Kiedy kolega z Klubu Seniora przy GWŻ wspomniał w swoim wywiadzie dla Biuletynu [zob.: Biuletyn nr 5(40)/2007], że „tylko komu- Rabin Mickey Rosen Dnia 8 grudnia 2008 roku zmarł rabin Szmuel Meir (Mickey) Rosen, założyciel Yakar Center for Tradition and Creativity – najpierw w Londynie, później kolejne ośrodki powstały w Jerozolimie i Tel Awiwie. Mickey Rosen ukończył Yeshivat Beer Jaakov. W 1974 roku otrzymał – z rąk Naczelnego Rabina Aszkenazyjskiego Izraela, Issera Jehudy Untermana – dyplom rabinacki; w 1994 roku University College w Londynie nadał Rosenowi, na podstawie pracy „A Commentary to ‘Job’ Attributed to RaShBaM”, tytuł doktora nauk humanistycznych. Wspominamy rabina Rosena jako człowieka głębokiej wiedzy, erudytę, a zarazem skromnego partnera w dyskusjach nad świętymi księgami. – Zachęcał do wypowiedzi i najbardziej cieszył się wtedy, gdy głos odważył się zabrać schowany w kącie milczek – mówią studenci Yakaru, którzy dzięki rabinowi Rosenowi mogli pobierać nauki w Jerozolimie. Od 1997 roku, kiedy Mickey Rosen (zachęcony przez bp. Joy Rochwarger, której zawdzięczamy nawiązanie kontaktu z Yakarem) zaangażował się w pomoc Żydom zdecydowanym podjąć głębsze studia – z Polski przyjechało po naukę w sumie kilkadziesiąt osób. 18 ■ biuletyn Mickey Rosen współpracował z rabinami zrzeszonymi w organizacji „Rabbis for Human Rights”. Sharon Rosen, szwagierka, wspomina, że jeszcze do londyńskiego Yakaru zapraszał osoby, których zwykle nie widuje się w ortodoksyjnych synagogach, m.in. Desomonda Tutu, biskupa anglikańskiego, który walczył z apartheidem. Na pogrzebie, który zgromadził setki żałobników, jedyną mowę nad grobem wygłosiła Gila Rosen, żona. Zamiast przemów śpiewano niguny Shlomo Carlebacha. Sharon Rosen, zamężna z Davidem Rosenem (przewodnicz ącym Międ z ynarodowego Komitetu Żydowskiego ds. Konsultacji Międzyreligijnych), powiedziała dziennikarzowi „Jerusalem Post”, że „słowa nie są w stanie uchwycić istoty człowieka, a jedynie go ograniczają”. W ostatnich latach rabin Rosen pracował nad książką o swoim mistrzu, którym był Simcha Bunem z Przysuchy. Ci, którzy znali Micky’ego Rosena, wiedzą, że cadyk z Przysuchy zaprosiłby go do świątecznego stołu jako swojego wiernego ucznia. Książka „The Quest for Authenticity” ukazała się kilka miesięcy przed śmiercią rabina. Rabin Mickey Rosen pozostawił żonę i szóstkę dzieci. Pochowany został w Har Menuchot w Jerozolimie. niści nie byli patriotami”, zwróciłam się z pytaniem do Wandy: „Czy rzeczywiście można tak było określić polskich komunistów? Czy rzeczywiście ważniejsza była dla nich idea komunizmu, a nie dobro Polski?”. Odpowiedziała bardzo krótko: „Ponieważ kochaliśmy Polskę i chcieliśmy, żeby wszystkim, niezależnie od narodowości, żyło się lepiej, właśnie dlatego wstępowaliśmy do Polskiej Partii Komunistycznej. Była to najlepsza dla nas gwarancja, że walczymy o lepszą przyszłość dla wszystkich”. Wanda urodziła się w Warszawie, w biednej wielodzietnej rodzinie, jako jedno z siedmiorga dzieci. O jej dzieciństwie i latach młodości wiemy niewiele. Wanda opowiadała mi, że bardzo wcześnie nauczyła się czytać i chodziła na koncerty muzyczne do Filharmonii. Moja teściowa i inni pamiętający ją z tamtych czasów twierdzą, że przed wojną pracowała jako krawcowa. Obszywała rodziny, z których dziećmi potem się zaprzyjaźniała. W ten sposób prawdopodobnie zetknęła się z ruchem komunistycznym. Wanda w okresie międzywojennym organizowała pierwszomajowe mityngi i uczestniczyła w rozpowszechnianiu ulotek organizacyjnych, co opisała po wojnie w książkach. Trzykrotnie była aresztowana (w 1931, 1933 i 1937 roku). Po wybuchu drugiej wojny światowej została wysłana do Związku Radzieckiego, gdzie po przeszkoleniu została zrzucona na spadochronie w charakterze radiotelegrafistki. Walczyła w szeregach Armii Ludowej w Lasach Janowskich i na terenie Puszczy Solskiej. Nie chwaliła się tym. Kiedy po latach jedna z członkiń „Dzieci Holokaustu” spytała ją zupełnie poważnie, co robiła podczas wojny, Wanda odpowiedziała jej dowcipnie, że przebywała w Warszawie i spacerowała Marszałkowską. Koleżanki tej osoby powtarzają to do dzisiaj, również bardzo poważnie. Po wojnie Wanda pełniła w Ministerstwie Oświaty i Kultury funkcję m.in. dyrektorki Departamentu Bibliotek. Pod jej kierunkiem, w latach 50-tych, pracowały dwie bardzo bliskie mi osoby, pedagodzy: mgr Ida Merżan, słuchaczka wykładów Janusza Korczaka w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej (słynnym PIPS-ie) i praktykantka nr (52) Fot. Archiwum rodzinne w Domu Dziecka przy ul. Krochmalnej 92 w Warszawie, oraz prof. dr hab. Eugenia Dąbrowska, po wojnie asystentka prof. Sergiusza Hessena w Łodzi i prof. Bogdana Suchodolskiego na Wydziale Pedagogicznym UW. Nie wiadomo, czy Wanda dorównywała im poziomem wykształcenia – raczej nie, ale posiadała znakomite przymioty: bardzo zorganizowana i operatywna, miała poczucie empatii. Poza tym, była bezgranicznie oddana partii. Można było jej zaufać. Wypada zauważyć, że to właśnie w okresie działalności dyrektor Wandy Michalskiej powstało w Polsce bardzo wiele bibliotek –zarówno w miastach jak i na wsiach. I to było jej osobistą zasługą. Wanda zawsze była ciekawa świata. Po przejściu na emeryturę na przełomie lat 60-tych i 70-tych największą jej pasją stały się podróże. Korzystając z każdej okazji, odwiedzała nowe, ciekawe miejsca dzięki żegludze dalekomorskiej. Była w ok. 100 krajach. Kiedy na początku lat 70-tych pojechała do Argentyny, z wizytą do rodziny swojego ocalałego z wojennej pożogi jedynego brata (prawie cała rodzina zginęła podczas II w. św.), przy ich pomocy finansowej zwiedziła Andy. W okresie Rewolucji Kulturalnej w Chinach pojechała na wycieczkę do Chin. Zjeździła cały świat. Podróże, turystyka stały się nie tylko jej pasją, ale drugą miłością. Kiedy przypadkowo dowiedziała się z gazety o powstaniu w 2003 roku w Toruniu Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika, nawiązała kontakt z organizatorami i samą Elżbietą Dzikowską. Zaofiarowała muzeum wszystkie swoje pamiątki, ponadto zafundowała piękny prezent w postaci kompleksu multimedialnego (telewizor, odtwarzacz DVD, mikrofon). Kierownictwo muzeum nadało jednej z sal imię Wandy Michalskiej i nakręciło z tej uroczystości film. W dniach 1-25 czerwca 2005 roku można było oglądać wystawę „Wanda Michalska – podróżniczka pięciu kontynentów”. Pod tym samym tytułem w listopadzie 2005 roku odbyło się w Klubie TSKŻ spotkanie z Wandą. Na tę okazję zakupiła DVD. Tym razem już dla swoich potrzeb, żeby zaprezentować cenny dla niej film o uroczystości w toruńskim muzeum. Zaskoczyła nas po raz kolejny, kiedy w czerwcu 2006 roku, w wieku ponad 95 lat, kupiła sobie na imieniny laptop. Dzięki niemu chciała być w stałym kontakcie ze swoimi nowymi przyjaciółmi. grudzień 2008 – styczeń 2009 Jak każdy człowiek miała też swoje słabości. Była na co dzień bardzo oszczędna, co było przedmiotem żartów jej bliskich. Przez całe życie musiał też towarzyszyć jej strach. Tłumaczyła, że wbrew temu, co ma wpisane w dowodzie osobistym, jest starsza o pięć lat, ponieważ „Niemcy lepiej traktowali młodszych i zmieniłam sobie w czasie wojny datę urodzenia”. Wanda zawsze chętnie przychodziła do TSKŻ. Po relacji ze swoich podroży miała opowiadać o Norymberdze – mieście pokoju. Nie zgodziła się, aby jakakolwiek wiadomość o tym znalazła się na łamach „Słowa Żydowskiego”. Na spotkaniu z „podróżniczką pięciu kontynentów”, które zbiegło się z jej 95. urodzinami, robiono, ze zgodą Wandy, zdjęcia. Jakież było moje zdziwienie, kiedy już będąc u niej w mieszkaniu i pokazując jej z radością zdjęcia, usłyszałam ciche ostrzeżenie: „Ale nie mów, gdzie były robione...”. W pokoju znajdowali się goście z innego niż żydowskie środowiska. Wanda zadzwoniła do mnie nieoczekiwanie pod koniec października 2007 roku. Dowiedziała się, iż pomimo, że jest ateistką, może wstąpić do Gminy Warszawskiej. I ona chce! Przyjechałam do jej mieszkania z kwestionariuszem. Ktoś z Zarządu zwrócił mi uwagę, że należy dołączyć jakieś świadectwo pochodzenia żydowskiego – wystarczy nawet imię ojca. Wanda wypełniła kwestionariusz, wpisując: „Wanda Michalska, córka Piotra i Heleny, urodzona w 1915 roku, itd.”. Nie wytrzymałam: „Wando! Nie musisz przy mnie pisać, że jesteś córką Piotra”. „No, po rosyjsku Pietr”. Nastąpiła dalsza wymiana zdań. „Przykro mi, ale musisz załączyć jakieś zaświadczenie, że jesteś Żydówką. Inaczej będzie musiał przyjść do ciebie rabin”. „To niech przychodzi! Jestem członkiem TSKŻ, stowarzyszenia żydowskich kombatantów, nie mam metryki. Spaliła się w czasie wojny, w ŻIH-u nic nie ma”. Dopiero po jej śmierci, przeglądając papiery, p. Ewa Dąbrowska, która opiekowała się nią przez ostatnie trzy lata, trafiła na Zaświadczenie USC z 1946 roku, potwierdzające jej pochodzenie żydowskie i wyrażające zgodę na zatrzymanie nazwiska, które przyjęła w czasie wojny. Okazało się, że od tego czasu poczuła się Wandą Michalską, córką Piotra… Konspiracja czy wieczny strach? Rabin Michael Schudrich niejednokrotnie podkreśla, że środowisko żydowskie w Polsce jest chore, ponieważ przez 60 lat ludzie bali przyznawać się do swojej tożsamości. Nieoczekiwanie okazało się, że jedną z takich osób była Wanda – jedna z najbliższych mi osób, wieloletnia koleżanka mojej teściowej Chany Ejgenberg (która nawet w Związku Radzieckim nie zmieniła nazwiska!). Wanda, z zamiłowaniem śpiewająca piosenki żydowskie, niezwykle dzielna, pomysłowa, do ostatnich dni niezależna w swoim postępowaniu – właśnie ona przez wszystkie powojenne lata bała się swoich licznych znajomych, towarzyszy, współpracowników... Wanda Michalska zmarła w pięć dni po swoich 98-ych urodzinach. Była naprawdę niezwykła. Wystarczy tu jeszcze tylko wspomnieć, że swoją bibliotekę przekazała Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza na Starym Mieście, a swoje ciało przeznaczyła dla Akademii Medycznej w Warszawie na potrzeby badań naukowych. „Umarłych wieczność tyle trwa Dokąd Pamięcią im się płaci. Chwiejna waluta nie ma dnia, by ktoś wieczności swej nie stracił”. Wiersz Wisławy Szymborskiej przytaczam za przyjaciółmi Wandy Michalskiej, autorami nekrologu, który został zamieszczony w „Trybunie” – w gazecie, którą Wanda zawsze czytała. Tamara Monko-Ejgenberg ‫ ■ ביולעטין‬19 ◗ WSPOMNIENIA Z wszechogarniającym poczuciem smutku i żalu żegnamy zmarłego nagle 1. stycznia br. Henryka Halkowskiego filozofa, publicystę i tłumacza, znawcę chasydyzmu i historii krakowskiego Kazimierza. Przyjaciele wraz z Zarządem i członkami Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. ◗ ODESZLI Mojsiej Zeldowicz Niech będzie wywyższone ,i po­świę­co­ne Imię Jego ,wielkie w świec­ ie ­ y sam stwor­ zył któr .według Swojej woli Niechaj ustan­ ow ­i ,Swoj­ e król­ ow ­ an­ ie ­ ad­ zi niech sprow ,wyz­ wol­ en­ ie ­ haj ześ­ le już wkrótc­ e niec ,Mes­ jas­ za ­ ze za życia was­ zeg­ o jeszc ­ zych i za dni was ur. 1 sierpnia 1919 r. zm. 2 grudnia 2008 r. Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie: ul. Twarda 6, pok. 13, 00 - 950 Warszawa tel./fax: +48 22 652 28 05 tel.: +48 22 652 17 53 w. 121 e-mail: [email protected] Godziny otwarcia biura: pon. - pt.: 900 - 1600 Konto złotówkowe: BRE Bank SA PL67 1140 1010 0000 2594 7300 1005 Konto walutowe: BRE Bank SA PL40 1140 1010 0000 2594 7300 1006 Redakcja biuletynu: ul. Twarda 6, 00 - 950 Warszawa tel.: +48 22 652 17 53 w. 115 e-mail: [email protected] Redakcja i opracowanie: Anna Ciałowicz [email protected] tel.: +48 22 652 17 53 w. 115 tel.: +48 505 813 806 Konsultacja judaistyczna: Małgorzata Kordowicz [email protected] Opracowanie graficzne, skład i łamanie: Anna Rozenfeld [email protected] Zdjęcie na okładce: Piotr Sadurski Druk i oprawa: Argraf Sp. z o.o. ul. Jagiellońska 76, 03 - 301 Warszawa tel./fax: +48 22 811 51 11, 614 53 31 i za życia .ca­łe­go domu Izra­ela .Mówcie: Amen Nakład: 500 egz. Numer świąteczny podwójny Zeszyt (51)/2008 Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie zrekonstruowana jesienią 1997 roku, jest jedną z ośmiu gmin tworzących Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP. Jej odrodzenie jest jeszcze jednym znakiem udowadniającym, że Marzec ’68 nie stał się końcem społeczności żydowskiej w Polsce. Zmieniają się czasy, zmienia się też społeczność żydowska. Dotychczasowe formy życia społecznego nie wystarczają nowym cz łonkom. Nowo pows tała gmina sz uka i szukać będzie swojej tożsamości. Gmina jest otwarta: wstępujących nie pyta się o stopień osobistej religijności. Członkiem może zostać każda osoba pochodzenia żydowskiego, o ile nie praktykuje innej religii. Gmina jest również otwarta w tym sensie, 20 ■ biuletyn że wzorem przedwojennych gmin polskich i aktualnie istniejących gmin w wielu krajach, do jej celów statutowych należy także zaspokajanie społecznych i kulturalnych potrzeb swoich członków. Dobra instytucja, to instytucja służąca tworzącym ją ludziom – tak właśnie wyobrażamy sobie naszą Gminę. Stoją przed nią trudne zadania: razem z innymi instytucjami żydowskimi ma służyć materialnemu i duchowemu dziedzictwu Żydów polskich, a jednocześnie budować życie żydowskie tu i teraz. Chcemy pielęgnować naszą tradycję, chcemy być z niej dumni, chcemy stworzyć z gminy instytucję – zgodnie z żydowskimi wartościami – skierowaną ku przyszłości. Stanowi to wyzwanie dla wszystkich polskich Żydów. Opinie prezentowane na łamach Biuletynu nie stanowią oficjalnego stanowiska Zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Zastrzegamy sobie prawo do redagowania i skracania nadesłanych tekstów. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Dla członków GWŻ w Warszawie egzemplarz bezpłatny nr (52)